Uchodziła za kolejne złote dziecko amerykańskiego pływania. Mówiono, że ma koci refleks, że posiada wręcz nieludzki czas reakcji. Ze swoich pierwszych trzech igrzysk – w Los Angeles 1984, Seulu 1988 i Barcelonie 1992 – przywiozła cztery medale, ale żadnego nie zdobyła w konkurencji indywidualnej. Postanowiła zakończyć karierę, po czym robiła wszystko, co tylko nie było związane z basenem oraz chlorowaną wodą. Pracowała jako modelka, dziennikarka oraz instruktorka fitnessu. Do sportu wróciła niespodziewanie w 1999 roku. I dopiero wtedy otworzył się przed nią najlepszy okres kariery.
Bezwstydnych uwag, że jej licznik już dawno przekroczył dopuszczalną normę, musiała słuchać cały czas. Zarówno przed igrzyskami w Sydney, podczas których jako 33-latka zgarnęła najwięcej medali w amerykańskiej kadrze, jak i… osiem lat później. Powiedzieć, że Dara Torres była długowieczna, to nie powiedzieć nic.
W latach dziewięćdziesiątych jej wyrzeźbiony brzuch ozdobił okładkę “Sports Illustrated”. W 2008 roku przybrała podobną pozę, kiedy znalazła się na czołówce amerykańskiego “Timesa”. W tego typu sesjach mogłaby bez wątpienia brać udział do dzisiaj. Przekonał się o tym najsłynniejszy brytyjski prezenter Piers Morgan, który zaprosił ją do studia CNN, aby porozmawiać o trzymaniu formy po czterdziestce. W pewnym momencie wypalił:
– Gościmy osobę, która podobno może pochwalić się najwspanialszym sześciopakiem w historii kobiecej populacji. Zaraz się przekonamy czy to prawda. Dara, mogłabyś wstać?
– Będziemy stać obok siebie i porównywać formę? – odparła żartobliwie Torres.
Ale faktycznie sześciopakiem się pochwaliła. Amerykanka od zawsze chętnie przyjmowała rolę “fitnessowego wzoru”. Wydała dwie książki, które zyskały miano bestsellerów: “Age is Just a Number” oraz “Gold Medal Fitness”. Regularnie pojawia się na różnych spotkań, dzieląc się swoją historią. Jest właścicielką dwóch siłowni, z ofertą dopasowaną do kobiet. Udziela się również na rozwijającym się markecie… produktów konopnych.
Na jej oficjalnej stronie możemy przeczytać: poznaj kobietę, która zainspirowała miliony na całym świecie. Kto by pomyślał, że mówimy o pływaczce, przedstawicielce niezbyt medialnej dyscypliny.
Klasyczny talent
Choć historia zapamięta ją jako zawodniczkę przełamującą wiekowe bariery, jej przygoda z zawodowym pływaniem zaczęła się klasycznie. Była niezwykle uzdolnioną nastolatką, która szybko przebiła się do światowej czołówki. Pierwszy, na dodatek złoty, medal mistrzostw USA zdobyła jako 14-latka. Rok później mogła dopisać do swojego nazwiska rekord świata, w wyścigu na 50 metrów stylem dowolnym.
Nikt nie miał takiej szybkości reakcji, co ona. Mówiono, że ma “koci refleks”. – Posiada rzadką umiejętność przekierowania swojego ciała do wody, idealnie w momencie, kiedy usłyszy wystrzał pistoletu – mówił o niej Mark Schubert, trener w klubie pływackim Mission Viejo. Nic więc dziwnego, że specjalizowała się w sprintach, podczas których każdy ułamek sekundy ma znaczenie. Lata później ułamek sekundy zaważył o jej największym sukcesie w karierze, ale o tym jeszcze wspomnimy.
Wyróżniała się również idealnym charakterem do uprawiania sportu. Zawsze musiała być pierwsza, wprost kochała rywalizację. I nie ograniczała swojej aktywności fizycznej do basenu. Kiedy miała czas wolny, szła na plażę, spędzając godziny na jeździe na nartach wodnych albo windsurfingu. Nieraz dołączała do niej czwórka braci, typowych, beztroskich chłopaków z Kalifornii. – Zawsze musiała być przed innymi. Przy stole nabierała sobie najwięcej jedzenia. Kiedy jechała samochodem, chciała zajmować miejsce obok kierowcy. Była zadziorna od dnia, kiedy się urodziła – wspominała matka Dary.
Choć furorę na amerykańskiej scenie pływackiej zaczęła robić już na samym początku lat osiemdziesiątych, pierwszy, naprawdę ważny krok w karierze miała postawić w 1984 roku. To wtedy odbywały się amerykańskie kwalifikacje do igrzysk olimpijskich. Torres mogła pochwalić się tytułem rekordzistki świata, ale w kontekście tych zawodów niewiele jej to dawało. Dlaczego? Otóż w tamtych latach konkurencja 50 metrów stylem dowolnym nie wchodziła jeszcze w skład olimpijskiego programu. Najlepsze sprinterki świata rywalizowały zatem wyłącznie na setkę.
Na tym dystansie nie radziła sobie jeszcze tak dobrze. Udało jej się za to wywalczyć miejsce w sztafecie 4×100. Liczyła siedemnaście lat, a już miała zanotować swój olimpijski debiut. Jak wspominała po latach, było to dość przytłaczające. – Igrzyska w Los Angeles wydawały się mi olbrzymią sprawą. Byłam tylko niesfornym dzieciakiem, który nie mógł usiedzieć w miejscu. A nagle znalazłam się tam, gdzie Michael Jordan, Mary Lou Retton, Patrick Ewing, Carl Lewis – wszystkie te mega gwiazdy. Musiałam się do tego przystosować i pokonać nerwy, bo nigdy nie pływałam przed 10 tysiącami kibiców na trybunach.
Misja Los Angeles zakończyła się sukcesem. Dara Torres wraz z koleżankami zdobyła złoty medal. Piękny początek znakomicie zapowiadającej kariery. Wszyscy w jej otoczeniu podkreślali, że będzie tylko lepiej. – Powinna być najszybszą pływaczką na świecie. Nikt w Stanach nie ma takiego potencjału. Jest niesamowicie utalentowana. Z drugiej strony to wciąż niedojrzała osoba, która nie wyrobiła w sobie mentalności, jaka potrzebna jest, aby osiągać wielkie sukcesy – mówił o niej Terry Palma, trener z Tandem Swim Club.
Nic nie motywuje tak, jak brak wiary
Przyjęło się, że to nie jest sport dla starych ludzi. Kiedy Gary Hall Jr zakwalifikował się na igrzyska do Aten w 2004 roku, miał 29 lat na karku. I stał się najstarszym amerykańskim pływakiem na olimpijskiej imprezie od… 1924 roku, kiedy w wieku 34 lat, jeszcze na otwartym basenie, rywalizował 34-letni Duke Kahanamoku.
Takie standardy wyznaczyli najwięksi. Mark Spitz pierwotnie zawiesił “płetwy na kołku” jako 22-latek. Matt Biondi był tylko cztery lata starszy. A mówimy o pływakach, którzy, dopóki nie pojawił się Michael Phelps, uchodzili za największe legendy tego sportu.
Na dobrą sprawę Dara Torres faktycznie poszła w ich ślady. Po rozczarowujących igrzyskach w Barcelonie w 1992 roku, z których ponownie nie przywiozła żadnego medalu w indywidualnej konkurencji, podjęła decyzję o zakończeniu kariery. Czuła, że kolejne lata nie przyniosą poprawy wyników, tylko powolne odsuwanie się w cień. 25-letnia Amerykanka odeszła zatem na własnych warunkach.
Błyskawicznie odnalazła się “w życiu po życiu sportowym“. Sprawdzała się jako reporterka i komentatorka, pracując m.in. na IO w Atlancie, gdzie trzymała się blisko wielu sportów, ale szerokim łukiem… omijała olimpijski basen. Poza tym pracowała jako modelka w renomowanej agencji “Elite Agency”, stając się pierwszą pływaczką w historii, która zagościła na okładce “Sports Illustrated”. Uczyła też kobiety zdrowego stylu życia, występując u boku fitnessowego guru Billy’ego Banksa w jego programach.
Mijały lata, a Darze Torres było daleko do basenu. Niezmiennie znajdowała się jednak w znakomitej formie. Z tego powodu pomyślała: czemu by tego nie wykorzystać? Na rok przed igrzyskami olimpijskimi w Sydney wznowiła treningi pływackie, u boku Richarda Quicka, szkoleniowca z uczelni Stanford (który również pomagał zawodnikom na czterech igrzyskach).
– Kiedy po raz pierwszy rozważałam swój powrót, powiedziałam trenerowi: bądźmy realistami. Po prostu chcę załapać się do sztafety. Chcę być tam, gdzie inni pływacy i się tym cieszyć, pływając najszybciej jak to możliwe. Nie uciekałam za bardzo myślami. Ale wszystko potoczyło się idealnie – mówiła.
Choć od 1992 do 1999 roku pływała co najwyżej rekreacyjnie, błyskawicznie wróciła do formy. Ba, była szybsza, niż kiedykolwiek. W czerwcu 2000 roku, tuż przed amerykańskimi kwalifikacjami na IO, wystartowała w zawodach Santa Clara International Invitational. Ostatniego dnia zmagań pobiła – tudzież po latach odzyskała – rekord Stanów Zjednoczonych na 50 metrów stylem dowolnym. Szans rywalkom nie dała zresztą też w trzech innych konkurencjach: 100 metrów dowolnym, 200 metrów dowolnym i 100 metrów… delfinem.
Zszokowała tym wszystkich, łącznie ze swoim trenerem. – Nigdy nie widziałem czegoś takiego. Być poza sportem przez siedem lat i nagle wrócić z takim przytupem… To po prostu dla mnie sensacja, nie tylko ze względu na rekord. Oczywiście, że w nią wierzyłem, ale jeśli powiedziałbyś mi kilka miesięcy temu, że Dara zacznie pływać tak szybko, w życiu bym w to nie uwierzył.
Torres po zawodach w Santa Clara podkreśliła inną kwestię: – Gdybym powtarzała sobie, że mam 32 lata, nie pływałam od lat i się tym zamartwiała, nie byłabym teraz w tym miejscu.
Pomagał jej poniekąd dystans do sportu. Potrafiła cieszyć się innymi rzeczami, nie była zafiksowana na punkcie jednej dyscypliny. Przez siedem lat nie tylko nie pływała, ale też zwyczajnie nie śledziła rywalizacji swoich koleżanek. Kiedy w marcu 1999 roku została zaproszona na mistrzostwa USA, wcale nie poczuła przypływu nostalgii. – Kiedy tylko się tam pojawiłam, od razu rzuciłam pod nosem: ekhm, chlor. Popatrzyłam na te wszystkie dziewczyny z rozbudowanymi plecami i pomyślałam: muszą wstawać o piątej rano, a ja budzę się o dziewiątej. Jestem wdzięczna, że nie muszę już robić tego, co one.
A jednak już trzy miesiące później z nimi rywalizowała. Olimpijskie kwalifikacje zakończyły się dla niej pomyślnie. Na 50 metrów dowolnym zajęła pierwsze miejsce w kadrze. A na 100 metrów przegrała tylko z Jenny Thompson, wielką gwiazdą, która z IO w Atlancie, cztery lata wcześniej, wróciła z trzema złotymi krążkami. Podobnie zakończył się wyścig na 100 metrów delfinem.
W porównaniu do imprezy w Barcelonie, kiedy Dara Torres startowała tylko w jednej konkurencji, tym razem miała wziąć udział w pięciu wyścigach.
Głosy, że jej czas już dawno przeminął, nagle kompletnie ucichły. Musiała potwierdzić tylko swoją znakomitą dyspozycję na docelowej imprezie w Sydney. Tak też zrobiła. Po raz pierwszy w karierze mogła cieszyć się z medalu za wyścig indywidualny. Trzech brązowych krążków, gwoli ścisłości. Do tego dołożyła dwa złote w sztafetach 4×100 stylem dowolnym i motylkowym. Stała się również najstarszą pływaczką w historii, która stanęła na podium IO.
– Nigdy nie zapomnę tamtych igrzysk. Richard [Quick przyp-red] powiedział do mnie po nich: wiesz, trochę szkoda, bo myślę, że mogło być lepiej. Pomyślałam: o czym ty w ogóle gadasz? Mam 33 lata. Nie mogło być lepiej! – wspominała po latach.
Zrób to jeszcze raz
Tuż po triumfalnej imprezie w Sydney ponownie zakończyła karierę, choć tym razem nieoficjalnie. Po prostu przestała startować.
Sześć lat później otworzyła nowy rozdział w swoim życiu, zostając matką. Jej córka Tessa przyszła na świat w kwietniu 2006 roku. Kilka tygodni później, za namową trenera Michaela Lohberga i po ówczesnych konsultacjach z doktorem, wzięła udział w mistrzostwach świata weteranów w Stanford. I choć podeszła do nich bez większych ambicji, znowu okazało się, że forma się jej po prostu trzyma.
– Nie zamierzałam tego zrobić, ale jakimś sposobem wywalczyłam przepustkę do olimpijskich kwalifikacji. A potem ludzie, którzy ze mną rozmawiali, rzucali uprzejmościami i uwagami typu: byłoby wspaniale zobaczyć osobę w średnim wieku na igrzyskach! Nie czułam żadnej presji, ale postanowiłam, że zrobię kolejny “comeback”. Bo czemu nie?
Przy okazji podpisała kilka kontraktów reklamowych, rozpoczęła też współpracę z Michaelem Bloombergiem, burmistrzem Nowego Jorku. Ten zagwarantował jej dofinansowanie w zamian za wzięcie udziału w kilku spotkaniach, podczas których miałaby wygłaszać mowy motywacyjne. Początkowo jednak nie umiał ukryć zdziwienia ambicjami starszej pływaczki. Dara Torres wspominała, że zapytał ją wprost: nie jesteś przypadkiem za stara?
Nie mogło być inaczej: przylgnęła do niej łatka niepowtarzalnej weteranki. Inni pływacy i pływaczki, w tym Michael Phelps, nazywali ją troskliwie babcią albo mamą.
Żadna babcia jednak nie dawała takiego lania młodemu pokoleniu. Jako pierwsza amerykańska pływaczka zakwalifikowała się do piątych igrzysk olimpijskich. Na tym się oczywiście nie skończyło. Zdobyła dwa srebrne medale w sztafetach. Drugie miejsce trafiło do niej również w wyścigu na 50 metrów stylem dowolnym. Niewiele jednak brakowało, a mówilibyśmy o prawdziwej wisience na torcie.
Pewnie zdarza jej się wspominać ten wyścig. Jak zawsze znakomicie wystartowała, popisując się nieśmiertelnym, fantastycznym czasem reakcji. Znakomicie też popłynęła, bijąc swój własny rekord Stanów Zjednoczonych. Do rekordu świata zabrakło jej dziesięciu setnych sekundy. Ale ze zwycięstwa cieszyła się Niemka Britta Steffen. Zadecydował ułamek sekundy.
Na początku myślała, że ta “porażka” będzie prześladować ją do końca życia. Nigdy nie była tak blisko indywidualnego złotego medalu. Mogła dokonać czegoś niepowtarzalnego, ale przegrała o włos. Z zawodniczką, która urodziła się na rok przed igrzyskami w Los Angeles.
– To po prostu nie było mi pisane. Płakałam i czułam się rozczarowana. Udało mi się jednak przez to przejść. Jak mogę wychodzić do ludzi i udzielać motywacyjnych przemów, a potem udręczać się srebrnym medalem, mimo faktu, że dałam z siebie wszystko? – mówiła.
To nie koniec
Spróbowała po raz szósty. Niestety nieskutecznie. Na krajowych kwalifikacjach zajęła czwarte miejsce w wyścigu na 50 metrów, ostatnie niepremiowane awansem na IO. Po raz kolejny przekonała się, jak złośliwy może być sport, bo do trzeciego miejsca zabrakło jej 0,1 sekundy. Tym razem niepowodzenie bardziej przeżywała jej córka. Sześcioletnia Tessa żałowała, że nie będzie mogła zobaczyć na żywo Ryana Lochte oraz Michaela Phelpsa.
W 2015 roku Dara Torres została wyróżniona przez magazyn “Swimming World”, jako jeden z trzydziestu najbardziej zasłużonych pływaków w historii. Rok później dostała się Pływackiej Galerii Sław. Żadna pływaczka w historii nie uzbierała więcej medali igrzysk olimpijskich, choć Jenny Thompson ma ich tyle samo (i więcej złotych).
Jej kariera, z przerwami, ciągnęła się od początku lat osiemdziesiątych do 2012 roku. Ten fakt nie mógł ominąć sceptyków. W okolicach 2008 roku zaczęły pojawiać się wokół niej dopingowe zarzuty. Uważano, że zwyczajnie niemożliwym jest osiągnąć szczyt formy w wieku czterdziestu lat. Z drugiej strony w roku olimpijskim Amerykanka przeszła kilkanaście kontroli dopingowych. Na własne życzenie pobierano jej również krew, bo niektóre substancje trudniej wykryć w próbkach moczu.
Nic nie znaleziono. Niektórzy po prostu mają to coś. Dara Torres może nie być najbardziej utytułowaną albo najlepszą pływaczką w historii. Zabrakło jej medali z tego najcenniejszego kruszcu. Przekroczyła jednak bariery, do których inni nawet nie próbowali się zbliżyć.
KACPER MARCINIAK
Fot: Newspix.pl