Czy Aniołki Matusińskiego zatrzymają Femke Bol?

Czy Aniołki Matusińskiego zatrzymają Femke Bol?

Czy polska sztafeta kobiet 4×400 obroni w Toruniu tytuł sprzed dwóch lat? Jak groźna jest Femke Bol oraz reszta Holenderek? W jakiej formie znajduje się Justyna Święty-Ersetic oraz czy możemy od niej oczekiwać również podium w biegu indywidualnym? Czy 17-letnia Kornelia Lesiewicz jest już gotowa na sukces w dużej imprezie i zostanie wyznaczona do biegu w finale?

Poruszamy jeden z najciekawszych wątków nadchodzących halowych mistrzostw Europy. 

Własne podwórko

Przypomnijmy sukcesy naszych biegaczek z dwóch ostatnich globalnych imprez.

Podczas mistrzostw świata w Dausze w 2019 roku sztafeta 4×400, w skład której wchodziły Justyna Święty-Ersetic, Małgorzata Hołub-Kowalik, Iga Baumgart-Witan, Patrycja Wyciszkiewicz, a także Anna Kiełbasińska (wzięła udział w eliminacjach) wywalczyła srebrny medal, przegrywając tylko z Amerykankami. W biegu indywidualnym Justyna była siódma, a Iga ósma.

Jeśli chodzi natomiast o halowe mistrzostwa świata z 2018 roku – Polki w biegu sztafetowym również uległy wyłącznie Amerykankom (w nieco innym składzie, pobiegła Aleksandra Gaworska), a w finale na 400 metrów – Justyna zajęła czwarte miejsce.

Czemu o tym wspominamy? Ponieważ tak się składa, że polskie biegaczki, kiedy już przegrywały, to przede wszystkim z zawodniczkami ze Stanów, Karaibów lub Afryki. Z jednym wyjątkiem – w 2018 roku nieco szybsza od Święty-Ersetic była Brytyjka Eilidh Doyle.

Generalnie jednak – to nie Europejki stanowiły zagrożenie dla “Aniołków Matusińskiego”. Czy to zatem oznacza, że podczas halowych mistrzostw Europy w Toruniu polskie biegaczki będą faworytkami do dwóch złotych medali (indywidualnie i w sztafecie)? Okazuje się, że nie.

Bo Stary Kontynent ma nowy perełkę.

Jest szybka i młoda. Ale przede wszystkim szybka

Jej imię to Femke Bol. Dwudziestoletnia Holenderka, która robi furorę w tegorocznym sezonie halowym. Po raz pierwszy pod dachem wystartowała 30 stycznia i od razu pobiła długoletni rekord Holandii na 400 metrów. Choć trafniejsze byłoby “zmiażdżyła” – bo 50.96 to wynik o niemal sekundę lepszy od tego, który utrzymywał się dwadzieścia trzy lata (51.82).

Już jest imponująco, ale wstrzymajcie oddech. Na kolejnym mityngu Bol wykręciła 50.81. A potem, podczas Copernicus Cup, 50.66. I wreszcie, na swoich ostatnich zawodach przed halowymi mistrzostwami Europy – 50,64. W międzyczasie miała jeden słabszy bieg, ale wciąż nieprzynoszący wstydu (51,97).

Rzadko się zdarza, aby w tak krótkim czasie jakakolwiek lekkoatletka czterokrotnie biła życiówkę oraz rekord kraju. Holenderka to zrobiła. A co szczególnie ciekawe – mówimy o… płotkarce. Dotychczas znana była przede wszystkim z biegania na 400 metrów właśnie z płotkami. Czy to znaczy, że Femke Bol poszła teraz nieco inną drogą? Absolutnie nie.

Sprawę tłumaczy nam Marek Plawgo, który samemu w przeszłości, z sukcesami, łączył bieganie na 400 metrów oraz 400 metrów ppł: – Płotkarze mieszają te konkurencje z jednego prostego powodu – na hali 400 metrów przez płotki nie ma. To też fajny przerywnik. Ja uwielbiałem biegać na hali, bo dużo się dzieje, są zejścia do bandy, zalążek strategii – wszystko czego na płotkach brakuje. W każdym razie: standardem jest, że płotkarze na stadionie biegają 400 metrów płaskie, co nie zmienia ich późniejszych przygotowań.

Femke Bol pędzi w kierunku mety. Za nią Klaver, Święty-Ersetić oraz Hołub-Kowalik

Femke nie robi zatem niczego rewolucyjnego, choć trzeba podkreślić, że i tak nikt nie spodziewał się u niej takiego wybuchu formy. Jej najlepszy wynik na hali, sprzed tego sezonu, wynosił 53,24. W sezonie letnim potrafiła co prawda zbliżyć się do 51 sekund (51.13), ale standardem przecież jest, że na stadionie 400 metrów biega się szybciej.

Holenderkę zatem spokojnie można uznać za “objawienie”. Jest szansa, że w sezonie letnim postawi przede wszystkim na płotki, co wyeliminuje ją z grona rywalek dla Justyny Świętej-Ersetic oraz innych polskich zawodniczek w biegu indywidualnym, ale podczas HME będzie oczywiście walczyć o złoto. Natomiast, jeśli chodzi o holenderską sztafetę – Bol będzie jej częścią zarówno w Toruniu, jak i Tokio.

Aniołki Matusińskiego czeka zatem sporo rywalizacji z tą utalentowaną lekkoatletką. Ale nie tylko nią – bo Holandia generalnie na 400 metrów jest mocna.

Drugi najlepszy wynik podczas sezonu halowego również należy bowiem do zawodniczki z tego kraju – Lieke Klaver (51,21, trzecia Justyna zanotowała 51,80). Natomiast jeśli połączymy czasy czterech najlepszych holenderskich i polskich biegaczek (zgłoszonych do HME) – wyjdzie nam, że pierwsze mają ponad dwie sekundy przewagi.

W Toruniu zatem nie będzie łatwo o złoto. Ale Polki wcale nie stoją na straconej pozycji.

Siła w grupie

To, że polskie biegaczki podejdą do HME w roli “underdoga” podkreśla Marek Plawgo: – Biorąc pod uwagę sumaryczne czasy, to Polki kandydatkami do złotego medalu nie są. O ten medal będzie się trzeba naprawdę mocno szarpać. To jest jednak sztafeta, w której nie chodzi tylko o wyniki i możliwości poszczególnych zawodniczek, ich łączne czasy, a zmiany i strategię. Trener Matusiński wielokrotnie zdobywał medale w imprezach, w których matematyka była przeciwko niemu.

No właśnie, bo przecież choćby sukces na mistrzostwach świata w Dausze, czyli srebrny medal, również przyszedł nieco z zaskoczenia. Owszem, “Aniołki Matusińskiego” marzyły po cichu o podium, ale raczej trzecim miejscu. A lepsze od nich okazały się wyłącznie Amerykanki, które prym na świecie wiodą od lat.

Tym razem polska sztafeta nie musi oczywiście obawiać się zawodniczek ze Stanów Zjednoczonych czy Karaibów. Największym zagrożeniem wydają się wspomniane Holenderki, które przecież bieg w Dausze (w którym notabene brała udział Femke Bol)… zakończyły dopiero na siódmym miejscu.

Inna sprawa, że od tego czasu poczyniły spory postęp. Polki zaś na halowych mistrzostwach Europy pojawią się, co wiedzieliśmy od dawna, w nieco osłabionym składzie. Z powodu kontuzji z sezonu halowego wycofały się bowiem Iga Baumgart-Witan oraz Anna Kiełbasińska, a Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka nie mogła w kilku mityngach złapać odpowiedniej formy. I ze startu w Toruniu też zrezygnowała.

Jak przedstawiają się zatem personalia? Oto szóstka, którą powołał Aleksander Matusiński (w kolejności według miejsc zajmowanych na niedawnych mistrzostwach Polski):

  • Justyna Święty-Ersetic
  • Kornelia Lesiewicz
  • Małgorzata Hołub-Kowalik
  • Natalia Kaczmarek
  • Aleksandra Gaworska
  • Joanna Linkiewicz

Z polskich zawodniczek, które brylowały na kilku ostatnich imprezach, wyróżniają się przede wszystkim Święty-Ersetic oraz Hołub-Kowalik. Gaworska i Linkiewicz nie mogą pochwalić się równie imponującymi życiówkami, ale też doświadczenia im nie brakuje. Obie stanowiły część polskiej sztafety w kilku imprezach, z których Aniołki przywoziły medale. Stosunkowo nową twarzą jest zaś Kaczmarek, która swój talent potwierdziła już dwa lata temu (złoty medal ME U-23), ale nie miała okazji startować jeszcze w tak ważnej imprezie jak HME.

Szóstkę uzupełnia oczywiście absolutna rewelacja ostatnich tygodni, czyli 17-letnia Lesiewicz. Zawodniczka, która może pochwalić się najlepszym halowym wynikiem juniorów na dystansie 400 metrów w historii polskiej lekkiej atletyki. Podczas mistrzostw kraju pobiegła bowiem 52,56. A co ciekawe – niewykluczone, że już teraz może biegać jeszcze szybciej. Potencjał, który w niej drzemie, jest olbrzymi.

Pozostaje jednak pytanie, czy trener Matusiński – ze względu na kwestię doświadczenia – nie postanowi jednak odstawić 17-latki na dalszy plan? Odpowiada na nie Plawgo: – Kornelia, z tego, co wiem z wywiadów, mówi, że już się czuje wyróżniana. A dziewczyny wiedzą, że, patrząc na to, co się dzieje w Europie i na świecie, szanse na medal w sztafecie maleją i należy wykorzystywać wszelkie atuty, które się pojawiają. A dziewczyna, która biega 52,40, takim jest. Nie musi się zatem obawiać, że będzie z boku. Powinna być jednym ze wzmocnień zespołu, pewnie kosztem starszych zawodniczek, ale taki jest sport. Myślę, że też trenerzy postarają się o jej samopoczucie i odpowiednie wejście w sztafetę, dobre relacje z resztą dziewczyn.

Lesiewicz może być decydująca już w Toruniu. Ale generalnie – to, jakie zawodniczki ostatecznie stworzą skład sztafety i pobiegną w finale, wciąż pozostaje zagadką.

– To bardzo otwarta karta – mówi Plawgo. – Szczególnie że mistrzostwa Polski a HME dzielą dwa tygodnie. Wiele się może zmienić, komuś może forma zwyżkować, komuś spadać. Ważna będzie dyspozycja dnia, a także ostatnie sprawdziany przed imprezą docelową. Na podstawie tego wszystkiego, a także przecieków, jak wyglądać będą ustawienia pozostałych ekip, trener Matusiński podejmuje decyzje. Nie chcemy też, aby Femke Bol biegła z najsłabszą z polskich zawodniczek, bo w sztafecie bywa tak, że dużą stratę trudno jest odrobić.

Medalistki halowych mistrzostw Polski 2021

Wracając do dwudziestoletniej Holenderki – w Toruniu czekają ją dodatkowe wyzwania. Po pierwsze, musi udźwignąć rolę faworytki w biegu indywidualnym, do której nie jest przyzwyczajona. A po drugie, co szczególnie ważne – podczas halowych mistrzostw Europy czeka ją kilku biegów w krótkim czasie. Będzie musiała przejść eliminacje, półfinał i finał na 400 metrów, a dopiero potem powalczyć z Polkami o złoty medal w sztafecie 4×400.

– Weźmy pod uwagę, że Femke Bol może być – podobnie jak Justyna – zmęczona trzema biegami indywidualnymi. Często jest tak, że zawodnicy, którzy notują świetne wyniki w mityngach, później w imprezach turniejowych, kiedy trzeba powtórzyć bieg kilkukrotnie, już nie są tak mocni. Na razie Femke, jako młoda zawodniczka, pokazywała się z bardzo dobrej strony w pojedynczych startach. To jest trochę inne bieganie, więc mam nadzieję, że dziewczyny wykorzystają swój potencjał i doświadczenie – podkreśla Plawgo.

Sztafeta sztafetą, ale co z finałem na 400 metrów? Czy Święty-Ersetic (a także Hołub-Kowalik, która również została zgłoszona do tej konkurencji) może postarać się utrzeć nosa młodej zawodniczce? Może, ale nawet jak tego nie zrobi, tragedii nie będzie.

To tylko przystanek

Zacznijmy od tego, że sama Justyna zwróciła uwagę na to, w jak dobrej formie jest Femke Bol. – Jest powtarzalna. Ciągle biega poniżej granicy 51 sekund. To robi na mnie ogromne wrażenie. Myślę, że nie będzie takiej dziewczyny w hali, która będzie mogła jej zagrozić, niestety. Ale może kiedyś się to uda – mówiła zawodniczka Grupy Sportowej ORLEN podczas Copernicus Cup dla TVP Sport.

Polska zawodniczka wypowiedziała te słowa tuż po finale biegu na 400 metrów, w którym do Holenderki zabrakło jej ponad sekundy (50,66 a 51,80). Ale mimo porażki wcale nie była z siebie niezadowolona, bo czas, który osiągnęła, jak na ten etap sezonu, do złych nie należy. A w kolejnych tygodniach czy miesiącach jej forma powinna iść w górę. Natomiast to, czy uda jej zdobyć złoty medal w biegu na 400 metrów, nie jest akurat sprawą najważniejszą.

Fakt, że ostatnio Justyna nie wygrała biegu indywidualnego, może paradoksalnie jej pomóc – zauważa Plawgo. – Bo nic nie motywuje bardziej do ciężkiej pracy niż porażka. Ja bym się nie martwił. Czy będzie w życiowej formie, czy nie, wszystko sprowadza się do igrzysk. HME są imprezą ważną, szczególnie, że odbędą się w Polsce. Ale wszyscy w środowisku lekkoatletycznym zdajemy sobie sprawę, że to tylko sprawdzian, przystanek w drodze do zawodów w Tokio.

Oczywiście nie sugerujemy, że biegi indywidualne nie mają znaczenia. Oczywiście, że mają i powiemy więcej – wielce prawdopodobne, że w Toruniu Justyna stanie na podium. Ale już w Tokio o medale w tej konkurencji będą bić się zawodniczki spoza Europy, które, niestety, poziomem nieco odstają. Natomiast, jeśli chodzi o sztafetę – Polki stanowią zagrożenie dla każdej reprezentacji. Dlatego właśnie na wynikach w niej skupiamy się szczególnie.

Plawgo: – Sztafeta jest najważniejsza z tego względu, że na igrzyskach olimpijskich są w niej szanse medalowe. Należy robić wszystko, zbierać doświadczenie, stawiać wszystko na jedną kartę, żeby ten medal w Tokio zdobyć. Możliwe zatem, że ten bieg indywidualny będzie lekko odpuszczany. To oczywiście zostanie poddane ocenie przez sztab i będzie zależeć od formy Justyny, ale na końcu najważniejsze jest wystąpić jak najlepiej w sztafecie.

Podsumujmy to zatem w ten sposób – Aniołki Matusińskiego będą chciały w Toruniu potwierdzić swoją moc. Zdobyć medal, a najlepiej udowodnić, że mimo kapitalnych czasów Holenderek, na Starym Kontynencie cały czas nie mają sobie równych. Justyna Święty-Ersetić oraz Małgorzata Hołub-Kowalik powalczą zaś w biegach indywidualnych, ale koniec końców, dla nich oraz reszty zespołu, wszystko sprowadza się do sukcesu na igrzyskach.

KACPER MARCINIAK

Fot. Newspix.pl


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez