Czołowy atakujący w lidze? 40 punktów w ostatnim meczu? Dla Koreańczyków to za mało

Czołowy atakujący w lidze? 40 punktów w ostatnim meczu? Dla Koreańczyków to za mało

W okresie, kiedy świat sportu przegrywał walkę z pandemią, a hale i boiska pozostawały puste, ta dwójka stanęła przed szansą życia. A tak przynajmniej mogło im się wydawać. Michał Filip oraz Bartosz Krzysiek siedem miesięcy temu podpisali kontrakty w koreańskiej lidze siatkówki. Pierwszemu z nich podziękowano już dawno temu, drugiemu w tym tygodniu. Jaki jest powód? Powiedzmy tak: to jest Korea, tego nie zrozumiesz.

Siatkówka w Korei Południowej zazwyczaj nie wzbudza naszego zainteresowania, ale w maju niespodziewanie głośno zrobiło się o tamtejszej lidze. Wszystko dzięki tamtejszemu draftowi, za sprawą którego angaż w koreańskich klubach znaleźli Michał Filip oraz Bartosz Krzysiek (tu tłumaczyliśmy, jak to wyglądało).

Było to pewne zaskoczenie, ponieważ swoją kandydaturę zgłosiła masa zawodników, w tym tacy, którzy CV – na papierze – mieli bardziej imponujące od tych Filipa oraz Krzyśka. Wymienić należałoby przede wszystkim Dawida Konarskiego, który w rozmowie z nami nie ukrywał swojego zdziwienia: – Nawet nie wiem, jak to nazwać. Powiedzmy, że śmieszne, że z trójki Polaków nie dostałem się tylko ja. Ale takie jest życie.

Teraz okazuje się, że polski atakujący miał poniekąd szczęście. Bo on cieszy się pewnym zatrudnieniem w PlusLidze, natomiast Filip i Krzysiek zakończyli swoją koreańską przygodę.

Ciekawa logika

Sprawa z Krzyśkiem jest świeża, ale Michał Filip z Ansan Rush & Cash Vespid zwolniony został już kilka miesięcy temu – zanim nawet rozpoczął się sezon. Władze klubu przyczepiły się bowiem do kontuzji zawodnika. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że… mowa o urazie sprzed ośmiu lat. Wtedy siatkarz przeszedł rekonstrukcję więzadła krzyżowego, ale od lat uprawiał zawodowo sport bez większych problemów.

Uznano jednak, iż istnieje szansa, że stare demony odezwą się w ciągu sezonu. Uzasadnienie kiepskie, bo posługując się słowami bohatera kultowej polskiej komedii – jasne, że wszystko się może zdarzyć! Równie dobrze Filip może nagle zapomnieć, jak grać w siatkówkę. W każdym razie – z powodu tych obaw umowa została rozwiązana.

– Przeszła mi koło nosa życiowa szansa na udowodnienie swoich możliwości. Korea mogłaby być furtką do gry w innych ligach azjatyckich. Najbardziej nieprzyjemne jest to, że zobaczyłem, jak to wszystko tutaj wygląda. Uważam, że jest to świetne miejsce dla siatkarza. Poczułem, jak spełnia się moje marzenie i widziałem sam po sobie, jak na nowo odżywam siatkarsko. Niestety wszystko to pozostaje nadal tylko marzeniem – mówił wówczas zawodnik w rozmowie z Polsatem Sport.

Drugiemu z polskich siatkarzy w Korei udało się zagrzać miejsce znacznie dłużej. I to wcale nieprzypadkowo – bo dyspozycja Bartosza Krzyśka po prostu była bardzo wysoko. Zacznijmy od tego, że mówimy o atakującym. A jakie jest główne zadanie atakującego? Punktować, dokładnie. A Polak był drugim punktującym całej ligi. Ale może to kwestia tego, że forma mu spadła? I początkowo bombardował, ale ostatnio było gorzej? Cóż, w ostatnim spotkaniu na koreańskich parkietach Krzysiek nastukał 40 punktów na 66% skuteczności. Chyba nieźle.

Polski atakujący nie jest już jednak zawodnikiem Daejeon Samsung Blufangs. Wszystko dlatego, że jak podaje koreańska prasa – Polak miał mieć “godne pożałowania wyniki, wykazując się częstym brakiem umiejętności rozwiązywania problemów”.

Okej, rozumiemy, że koreański zespół sobie nie radził i zajmował przedostatnie miejsce w lidze. Gdzie tu jednak wina siatkarza, który trzepie tylu punktów? Co więcej ma zrobić? Może zaproponować, że będzie również przyjmował zagrywkę? Albo w niektórych akcjach odciążać rozgrywającego, samemu wystawiając sobie piłkę? Zastanówmy się. Może Krzysiek miał rozwiązać inny problem? Taki pozasportowy? Nie pomagał zbierać porozrzucanych piłek, po tym, jak kończył się trening?

Chyba nie znajdziemy odpowiedzi. Zresztą to sprawa klubu, który mógł też uznać, że Krzysiek jest dobry, ale nowy nabytek, gość, który wejdzie w jego buty, będzie już totalnym kozakiem. Kontrakt z Samsung Blufangs ma podpisać  w końcu Brazylijczyk Matheus Krauchuk. Tylko tu się zaczynają schodki. Bo zanim zadebiutuje w Korei, będzie musiał minąć miesiąc. Wszystko przez restrykcje i kwarantanny. Zatem drużyna, która zajmuje niską pozycję w tabeli i jest niezadowolona ze swoich wyników, będzie musiała przez jakiś czas radzić sobie bez zagranicznego gracza. Ale sobie to wymyślili!

Po prostu komedia. W tym wszystkim szkoda tylko Krzyśka, który w Korei czuł się komfortowo. Z drugiej strony: swoje zdążył zarobić, a na dodatek był w takiej dyspozycji, że nie powinien mieć problemów ze znalezieniem kolejnego pracodawcy. Z całej tej sytuacji można też wyciągnąć lekcję: polscy siatkarze, chyba lepiej sobie jednak odpuścić te koreańskie wojaże.

Fot. Newspix.pl


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez