Czas na World Athletics Relays. Sztafety powalczą o medale w Chorzowie

Czas na World Athletics Relays. Sztafety powalczą o medale w Chorzowie

To najmłodsza lekkoatletyczna impreza mistrzowska, ale jej status już jest wysoki. W tym roku World Athletics Relays, czyli nieoficjalne mistrzostwa świata sztafet, zajeżdżają do Chorzowa. Dzisiaj i jutro na Stadionie Śląskim rozegra się walka o medale, ale i – co ważne też dla naszych drużyn – przepustki na igrzyska olimpijskie. Choć więc reprezentantów kilku krajów zabraknie, rywalizacja i tak powinna stać na wysokim poziomie.

Jak to się zaczęło?

Jak wspomnieliśmy, nie ma młodszej imprezy mistrzowskiej w lekkoatletycznym świecie. Decyzję o organizacji World Athletics Relays podjęto w 2012 roku w Londynie. Uznano bowiem, że sztafeta to konkurencja widowiskowa i warto dać jej kibicom nieco więcej. Zresztą nie tylko na typowych, olimpijskich dystansach, ale też na takich, które na mityngach pojawiają się rzadziej. W czasie istnienia mistrzostw przewijały się więc na nich takie konkurencje jak 4x800m, 4x1500m, 1200+400+800+1600m czy też sztafety płotkarskie lub 2x2x400 metrów, które widzieliśmy na ostatnich MŚ w Jokohamie i zobaczymy też w Chorzowie.

Wspomniane mistrzostwa w Japonii były zresztą pierwszymi, które opuściły Bahamy. Pierwotnie to tam zorganizowano trzy edycje tej imprezy – w 2014, 2015 i 2017 roku. Gościł je Thomas Robinson Stadium i najlepsi lekkoatleci globu zjeżdżali się do Nassau, by zaprezentować się miejscowej publice. Miejsce to miało swój jeden niezaprzeczalny atut – było ciepło. W Polsce z temperaturami może być znacznie gorzej, ale zawodnicy i zawodniczki wiedzą o tym od dawna. Powinni być gotowi.

Potem organizację na jedną edycję przejęła właśnie Jokohama. Bahamy co prawda dalej były chętne organizować imprezę, ale nie były w stanie zapewnić finansowej gwarancji, która była wymagana przez IAAF (dziś World Athletics). Mistrzostwa więc przeniesiono do Japonii. – Zainteresowanie organizacją wyraziło kilka krajów, dziękuję im za ich wysiłki. Jestem jednak zadowolony, że Jokohama przejęła MŚ sztafet. Jestem przekonany, że mimo krótkiego czasu na przygotowania [Bahamy późno „oddały” imprezę – przyp. red.] wykonają niesamowitą pracę – mówił wtedy Sebastian Coe, prezydent World Athletics.

Japończycy faktycznie sobie poradzili, mistrzostwa wypadły okazale. Szczególnie dla nas. Wróciliśmy z nich co prawda z jednym medalem, ale było to pierwsze polskie złoto wywalczone na World Relays. Wcześniej polskie sztafety przywoziły do kraju cztery srebrne i dwa brązowe medale. Aż przyszła Jokohama i Aniołki Matusińskiego niespodziewanie pokonały wszystkie rywalki, łącznie ze sztafetą USA, tradycyjnie dominującą takie biegi. Jak wielka to była wygrana, wskazuje choćby jedna anegdota.

– Miałam zajęcia ze studentami drugiego roku finansów i rachunkowości. Bardzo fajna grupa, serdecznie ją pozdrawiam. I oni, po wspomnianej wygranej ze sztafetą USA, weszli do sali, zaczęli mi śpiewać „sto lat” i gratulować – wspominała w rozmowie z nami Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka z Grupy Sportowej ORLEN, jedna z najważniejszych postaci w tej sztafecie. Obok niej w finale biegły wówczas Małgorzata Hołub-Kowalik, Anna Kiełbasińska i Justyna Święty-Ersetic.

To był dla Polek moment przełomowy. O pokonaniu Amerykanek marzyły długo, podobnie jak o złocie mistrzowskiej imprezy. W tym roku w Chorzowie będą go bronić, ale… wystartować będzie mogła co najwyżej jedna z tych, które wówczas biegły w finale.

Zgłaszamy nieobecności

Zanim o polskich, porozmawiajmy jednak o zagranicznych gwiazdach, które do Chorzowa nie przyjadą. Wśród gości mistrzostw zabraknie bowiem wielu reprezentacji zza oceanów. Te obawiały się dalekich podróży i wolały się do Polski nie wybierać. Tak więc na World Relays Athletics nie zobaczymy między innymi USA, Jamajki, Australii i kilku innych ekip. Szkoda, bo pierwotnie anonsowane były takie gwiazdy biegów jak Eleine Thompson, Shericka Jackson czy Asafa Powell. To nazwiska w lekkoatletycznym świecie znane doskonale.

Wstępnie zgłoszonych do imprezy było 47 reprezentacji, blisko 1000 zawodników i zawodniczek. Obie te liczby, oczywiście, spadały w miarę wycofywania się poszczególnych reprezentacji. Dziś mówi się, że uczestników imprezy będzie nieco ponad 600. Żyjemy jednak w takich czasach, w jakich żyjemy i po prostu trzeba się z tym pogodzić. To – na dzisiejsze warunki – nic niezwykłego. Zresztą, jak mówi Tomasz Spodenkiewicz, statystyk sportowy, i tak nie jest źle:

– Można, oczywiście, ubolewać, że trochę krajów się wycofało, ale w przeszłości też różnie bywało z obsadą. Bo ten termin nie jest zbyt „szałowy”. To początek sezonu, nie wszystkim pasuje już teraz startować. Tak naprawdę uważam, że ta obsada aż tak słaba, jak się mówi nie jest. Może w niektórych konkurencjach jest mało liczna, ale w olimpijskich jest w porządku. Mamy kilka gwiazd, powinno być show.

Faktycznie, na listach startowych nie brakuje znanych nazwisk. – Przyjedzie mistrz Afryki na 100 metrów Akani Simbine. W ekipie Czech nie zabraknie trzykrotnego halowego mistrza świata Pavla Masláka. Mocny skład wystawiają Holendrzy – przyjadą mistrzyni świata i wicemistrzyni olimpijska w sprincie na 200 metrów Dafne Schippers, będzie też rewelacja ostatniego sezonu Femke Bol, dwukrotna halowa mistrzyni Europy z Torunia w biegu na 400 metrów. Wspaniałych biegaczy w Chorzowie na pewno nie zabraknie – mówił Interii Marcin Rosengarten z komitetu organizacyjnego imprezy. Do nazwisk, które wymienił warto dopisać jeszcze między innymi braci Borlee z Belgii, Blessinga Okagbare czy Anthony’ego Zambrano. Wszyscy oni sukcesy na swoim koncie już mają. W Chorzowie powalczą o kolejny.

A nieobecne reprezentacje? Cóż, będą musiały obejść się smakiem. Decyzję podjęły z pełną świadomością tego, co ona oznacza. Zresztą wydawały nawet oficjalne komunikaty, a wycofanie się zostało uzgodnione z zawodnikami czy zawodniczkami. Mówiła o tym choćby Elaine Thompson-Herah, złota medalistka olimpijska z Rio na 100 i 200 metrów.

Wycofania się są rozczarowujące, ale są w dużej mierze poza naszą kontrolą. W poprzednim roku mieliśmy podobne problemy z podróżami. Pamiętam, że z Londynu wracaliśmy najpierw na Barbados, a dopiero potem do Jamajki – mówiła. Zresztą przez problemy z podróżą w Chorzowie nie wystąpią reprezentanci Indii. Holenderski KLM zawiesił bowiem loty z Indii, a alternatywnej metody dotarcia do Polski w krótkim czasie znaleźć się im nie udało. Ot, pech.

Femke Bol

Femke Bol, rewelacja sezonu halowego, będzie jedną z gwiazd mistrzostw świata sztafet. Fot. Newspix

Australijczycy za to bardzo poważnie traktują koronawirusa, w kraju naprawdę długo miał miejsce twardy lockdown, a wszyscy przyjezdni do dziś muszą poddawać się dwutygodniowej kwarantannie (dotyczyło to nawet tenisistów przed Australian Open). Ostatecznie tamtejsza federacja uznała, że gra jest niewarta trudów podróży, ryzyka zakażenia i opcjonalnego przywleczenia wirusa do Australii. Wycofała więc sztafety, a krajowa federacja obiecała tamtejszym zawodnikom, że zorganizuje zawody, na których ci będą mogli powalczyć o igrzyska. Prawdopodobnie w czerwcu.

Już dzisiaj jednak wiele innych reprezentacji powalczy w Chorzowie. Stawka będzie mniejsza, oczywiście, ale prestiż imprezy mimo wszystko nie spada.

– Dlaczego nie ma wszystkich mimo że reprezentacje walczą o kwalifikacje na igrzyska? Część zespołów – w tym właśnie Amerykanie i Jamajczycy – zapewniła je sobie już wcześniej. Właśnie dlatego część sztafet, przy tak ogromnych utrudnieniach wywołanych przez pandemię, zdecydowała się ostatecznie wycofać ze startu. Muszę jednak podkreślić, że rola tych mistrzostw ciągle jest jednak ogromna. Dla wielu lekkoatletów to jedyna przepustka do startu w igrzyskach w Tokio. A organizacja mistrzostw w takim okresie to rzeczywiście wielki wysiłek. Naszym podstawowym zadaniem staje się bowiem bezpieczeństwo uczestników: chodzi o to żeby przyjechali na Śląsk i wyjechali z niego przede wszystkim zdrowi. To jest w tej chwili najważniejsze – mówił Rosengarten.

Rola tych mistrzostw jest ważna też z innego powodu, o czym wspomina Tomasz Spodenkiewicz. – Nieco zdziwiło mnie ostatnio – szczególnie biorąc pod uwagę kwalifikacje olimpijskie, które kończą się już w czerwcu – że w pierwszej połowie maja w Europie właściwie nie ma żadnych dużych mityngów. Jest Puchar Europy w rzutach w Splicie, właśnie mistrzostwa świata sztafet, ale w większości konkurencji nie ma gdzie startować. Trochę inaczej wygląda to za oceanem, tam jest nieco tych mityngów. Tak to się ułożyło, więc cieszę się, że jest jakaś okazja do rywalizacji dla polskich zawodników.

Dlatego warto będzie te mistrzostwa obejrzeć. A jak sytuacja wygląda przed nimi w polskim obozie?

Gospodarz musi mieć medale

Te mistrzostwa są dla nas bardzo ważne. Jesteśmy bowiem w kluczowym momencie sezonu. Jako World Athletics robimy wszystko co w naszej mocy, aby utrzymać współzawodnictwo. Niezmiernie się cieszę, że jestem tutaj w regionie śląskim. Czuję, że lekkoatletyka to tutaj dyscyplina numer jeden. Mogę powiedzieć tak w swoim imieniu jak i mojego zespołu, że trafiliśmy do jednego z najlepszych miejsc na świecie do organizowania takich znaczących imprez – mówił Sebastian Coe, przewodniczący World Athletics.

Ważne są tu szczególnie słowa o bezpieczeństwie, bo po Halowych Mistrzostwach Europy w Toruniu pojawiły się zarzuty, że z przestrzeganiem medycznego protokołu było nie najlepiej. Tym razem system więc uszczelniono i w Chorzowie nie ma być wpadek. I oby tak się stało, bo przecież w Toruniu nie wystąpiła choćby nasza męska sztafeta 4×400 metrów, która mogłaby powalczyć o medal. A nie wystąpiła, bo testy jej członków w ostatniej chwili dały pozytywne wyniki.

Tym razem nasi reprezentanci chcą powalczyć o sukcesy. A my możemy liczyć, że w kilku konkurencjach uda się im je osiągnąć.

Choć mamy problemy. Bo zabraknie u nas kilku czołowych biegaczek i biegaczy. Niedawno karierę lekkoatletyczną zakończył Rafał Omelko, który zmagał się z kłopotami ze zdrowiem. Zrobił to niespodziewanie, kilka miesięcy przed Tokio, o którym zawsze powtarzał, że to jego wielki cel i marzenie. Mówił, że nie chce szerzej komentować tej decyzji. Dla sztafety to spora strata. Nie tylko jeśli chodzi o samo bieganie, Omelko to po prostu postać bardzo lubiana i sumienna. Taka osoba w składzie mile widziana jest tym bardziej, że w ostatnich latach w naszej męskiej sztafecie 4×400 metrów nie zawsze było wesoło i zdarzały się konflikty.

Wiadomo też, że w Chorzowie nie zaprezentuje się inny z halowych rekordzistów świata z Birmingham z 2018 roku – Jakub Krzewina. Ten, który biegł na ostatniej zmianie i został najlepiej z tego zapamiętany. Pierwotnie podano, że chodzi o kwestie zdrowotne. Krzewina ciężko przeszedł koronawirusa, na treningach miał problemy i wewnętrzne sprawdziany ponoć tylko to potwierdzały. Jak jednak dowiedział się „Przegląd Sportowy”, sprawa ma też drugie dno.

Polski czterystumetrowiec trzykrotnie zapomniał bowiem podać (czy też zaktualizować) swego miejsca pobytu w antydopingowym systemie ADAMS. A to w lekkoatletycznym świecie wykroczenie, które może skończyć się maksymalnie dwuletnią dyskwalifikacją, nawet jeśli zawodnik nie stosował niedozwolonych środków. Krzewina ma zamiar bronić się przed wykluczeniem ze startów, ale zrobić będzie to mógł dopiero 7 maja. A na razie jest zawieszony.

Jeszcze bardziej osłabiona jest sztafeta 4x400m kobiet. Tu w oczy rzuca się przede wszystkim brak Justyny Święty-Ersetic z Grupy Sportowej ORLEN, którą dopadł uraz i już kilka tygodni temu wiadomo było, że w Chorzowie nie pobiega. Menadżer zawodniczki szybko jednak poinformował, że nie jest to wielki problem, ale Justyna w porozumieniu z Aleksandrem Matusińskim – trenerem sztafety i jej prywatnym szkoleniowcem – zdecydowała, że lepiej dmuchać na zimne i odpuścić sobie start. Tym bardziej, że akurat ta ekipa kwalifikację olimpijską ma już od dawna.

Oprócz Justyny wypadła też m.in. Iga Baumgart-Witan z Grupy Sportowej ORLEN. Ona doznała kontuzji Achillesa. – To jest ta sama kontuzja, która uniemożliwiła mi starty w sezonie zimowym. Wszystko wróciło w trakcie niedawnego zgrupowania na Teneryfie. Na szczęście nieźle przepracowanego, bo uraz odezwał się pod koniec pobytu i mimo wszystko dużo udało się zrobić. Nie wchodzi w grę na pewno żaden zabieg chirurgiczny, bo mamy zbyt mało czasu do igrzysk. Muszę przetrwać jakoś te trzy miesiące. To będzie bardziej zaleczenie urazu aniżeli jego wyleczenie. MŚ sztafet? Rozmawiałam na ten temat z trenerem Matusińskim i jest dokładnie takiego samego zdania, co ja. W tym sezonie są ważniejsze imprezy i nie ma sensu teraz ryzykować. Tym bardziej, że to dopiero początek sezonu – mówiła Iga na łamach PAP.

Sztafeta 4x400m

Srebrne medalistki mistrzostw świata w Dausze. Z tego składu w Chorzowie pojawi się tylko Małgorzata Hołub-Kowalik. Fot. Newspix

Trzecią nieobecną będzie Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka, która również doznała urazu, drobniejszego niż Iga, ale wykluczającego ją ze startu. Na MŚ nie wybiera się również Anna Kiełbasińska. I tak skład sztafety się posypał. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło – wiele osób podkreśla bowiem, że może to być szansa dla innych, młodszych dziewczyn, na sprawdzenie się w trudnym boju. Choćby Kornelii Lesiewicz czy Natalii Kaczmarek. Tak samo zresztą, jak to było na halowych mistrzostwach Europy w Toruniu. Tam bez liderek sztafety pozostałe dziewczyny wybiegały brąz.

Na pewno są więc w stanie pobiec po medal, o który walczyć będą zapewne znów z Holandią. W niej pobiegnie choćby fenomenalna w sezonie halowym Femke Bol. A kto jeszcze może polepszyć nasze notowanie w klasyfikacji medalowej?

Wszystko wskazuje na to, że będziemy mieć medal w sztafecie płotkarskiej. Bo zgłoszone są trzy reprezentacje, więc raczej go zdobędziemy. (śmiech) A w dodatku patrząc na niski poziom Kenijczyków na płotkach, to nie będzie to medal brązowy. Do tego dochodzi też sztafeta 2x2x400 metrów [zawodnik i zawodniczka biegną na zmianę czterystumetrowe odcinki, każdy po dwa razy – przyp. red.], dość oryginalna, gdzie wystawiamy mocny zestaw Patryk Dobek-Joanna Jóźwik. Też myślę, że to szansa medalowa. Przechodząc do sztafet tradycyjnych, które znajdują się w programie olimpijskim – nie skreślałbym naszych ekip. Wiadomo, że mamy pewne problemy. Sztafeta pań nawet w eksperymentalnym składzie powinna mieć szansę medalową. Zwłaszcza, że pogłoski ze sprawdzianów kadry są całkiem optymistyczne – mówi Spodenkiewicz.

Dodajmy jedynie, że istnieje scenariusz, w którym nasza sztafeta płotkarska może nie dostać medalu – wystarczy zgubić pałeczkę. Tego typu sytuacja wydarzyła się zresztą dwa lata temu w Jokohamie i zamiast trzech krążków, przyznano wówczas tylko dwa. Jeśli jednak do mety wszystko będzie przebiegać dobrze, medal się znajdzie. Ot, taki urok tej niecodziennej konkurencji. Szansę medalową powinniśmy mieć też w sztafecie mieszanej, ale tam do rywalizacji zgłosiło się naprawdę wiele reprezentacji i o miejsce na podium będzie trudniej.

Ale o to w tym wszystkim przecież chodzi – żeby było trudno.

Przepustki do Tokio

Choć mimo wszystko możemy się nieco cieszyć, że w Chorzowie zabraknie USA czy Jamajki. Bo tak naprawdę najważniejsze w tej imprezie nie są medale, a kwalifikacje olimpijskie. Do Tokio zakwalifikuje się osiem najlepszych ekip w każdej z olimpijskich konkurencji. Jeśli w tej ósemce – a więc finale – znajdzie się kadra, która kwalifikację już ma (czyli np. Polska na 4×400 metrów kobiet), wtedy jedno miejsce przechodzi na rzecz rankingu, który będzie się zmieniał jeszcze przez kilka tygodni.

Innymi słowy gdyby w Chorzowie były Jamajka czy USA, które w większości konkurencji kwalifikacje już mają, zajmowałyby jedynie miejsca w finałach tym, którzy do Tokio chcą się dostać. A skoro ich nie ma, to powinno być nieco łatwiej. I Polacy z pewnością będą chcieli to wykorzystać. Na ten moment mamy bowiem kwalifikację w dwóch z pięciu sztafet – 4×400 metrów kobiet oraz w mikście na tym samym dystansie. O igrzyska na Stadionie Śląskim powalczą mężczyźni w sztafetach 4×400 i 4×100 oraz kobiety na drugim z tych dystansów.

Dla polskich trzech sztafet walczących o IO to ogromna szansa. Nie ma co ukrywać, że konkurencja nie jest ogromna, ale jest też tak, że pamiętamy wyniki krótkich sztafet polskich na poprzednich World Relays i widzimy, że ten termin wczesnomajowy dla polskich sprinterów nie jest dobry. To jest takie wejście do sezonu, pełni formy u większości zawodników raczej – zapewne z pewnymi wyjątkami – jeszcze nie będzie, ale kwalifikacja olimpijska mimo tego jest bardzo realna. Byłoby świetnie, gdyby udało się wprowadzić te pięć sztafet. Wydaje się, że awansować się uda, choć do Polski przyjedzie wiele reprezentacji. W teorii zabraknie wielkich gwiazd, ale poziom w sprintach na świecie bardzo się podniósł, biega się w wielu miejscach bardzo przyzwoicie. I te kraje też w Chorzowie będą – mówi Spodenkiewicz.

Gdyby którejś ze sztafet awansować się nie udało (a pamiętajmy, że to mimo wszystko nieco nieprzewidywalna konkurencja, można choćby zgubić pałeczkę), zostaje jej wspomniany ranking. Tyle tylko, że w nim polskie ekipy zajmują nie najwyższe lokaty. Odpowiednio:

  • 4×100 m mężczyzn – 28. miejsce;
  • 4×100 m kobiet – 16. miejsce;
  • 4×400 m mężczyzn – 12. miejsce.

Nasi sprinterzy mogą więc mieć z awansem do Tokio – jeśli nie wywalczą go w Toruniu – spore problemy, choć chorzowski występ w teorii może nieco poprawić ich pozycję w rankingu. Na przegranej pozycji nie stałyby sprinterki i (zwłaszcza) czterystumetrowcy, których lokaty dają pewną nadzieję, że można je wykorzystać jako koło ratunkowe. Tak naprawdę jednak nikt w Polsce nie myśli o tym, by to zrobić. Wszyscy mają nadzieję, że do Tokio pojadą, bo uda im się tam awansować bezpośrednio, dochodząc do finału World Athletics Relays.

Tu najważniejsze rozstrzygnięcia zapadną już w sobotę. Wtedy rozegrane zostaną eliminacje w konkurencjach, które tego wymagają. W niedzielę w Chorzowie czekają nas już tylko finały. Oby wszystkie z polskimi sztafetami.

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Skład reprezentacji Polski na MŚ sztafet:

Kobiety:

Klaudia Adamek (Gwardia Piła), Jagoda Mierzyńska, Natalia Kaczmarek, Joanna Linkiewicz, Natalia Widawska (wszystkie AZS AWF Wrocław), Marika Popowicz-Drapała, Katarzyna Sokólska (obie CWKS Zawisza Bydgoszcz SL), Marlena Gola (Podlasie Białystok), Pia Skrzyszowska (AZS AWF Warszawa), Kamila Ciba (OŚ AZS Poznań), Kinga Gacka (BKS Bydgoszcz), Małgorzata Hołub-Kowalik (AZS UMCS Lublin), Kornelia Lesiewicz (AZS AWF Gorzów Wlkp.), Aleksandra Gaworska, Monika Kiepura (obie AZS AWF Kraków), Zuzanna Hulisz (MKL Toruń), Klaudia Wojtunik (AZS Łódź), Paulina Guzowska, Magdalena Stefanowicz, Ewa Swoboda, Karolina Łozowska, Joanna Jóźwik (wszystkie AZS AWF Katowice).

Mężczyźni:

Adrian Brzeziński (MKL Toruń), Dariusz Kowaluk, Wiktor Suwara, Krzysztof Kiljan, Artur Noga (wszyscy AZS AWF Warszawa), Dominik Kopeć (Agros Żary), Rafał Pająk (MKS Czechowice-Dziedzice), Mateusz Siuda (OŚ AZS Poznań), Łukasz Żak, Daniel Sołtysiak (obaj ALKS AJP Gorzów Wlkp.), Patryk Dobek (MKL Szczecin), Kajetan Duszyński (AZS Łódź), Mateusz Rzeźniczak (RKS Łódź), Patryk Grzegorzewicz (MKS-SMS Victoria Racibórz), Damian Czykier (Podlasie Białystok), Łukasz Krawczuk (WKS Śląsk Wrocław), Karol Kwiatkowski, Przemysław Słowikowski, Karol Zalewski (wszyscy AZS AWF Katowice).

Program MŚ sztafet:

1 maja (sobota)

19:00 4×400 m kobiet (eliminacje)

19:35 4×400 m mężczyzn (eliminacje)

20:08 4×100 m kobiet (eliminacje)

20:39 4×100 m mężczyzn (eliminacje)

21:06 2x2x400 m mieszana (FINAŁ)

21:22 4×400 m mieszana (eliminacje)

21:58 Sztafeta płotkarska mieszana (FINAŁ)

2 maja (niedziela)

19:20 4×400 m mieszana (FINAŁ)

19:35 4×100 m mężczyzn (FINAŁ)

19:46 4×100 m kobiet (FINAŁ)

19:59 4×200 m kobiet (FINAŁ)

20:13 4×200 m mężczyzn (FINAŁ)

20:26 4×400 m kobiet (FINAŁ)

20:42 4×400 m mężczyzn (FINAŁ)


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez