Strzelec, który w wyniku wypadku stracił rękę, a potem został mistrzem olimpijskim. Jeden z najsłynniejszych piłkarzy wodnych w historii, odnoszący sukcesy pomimo braku lewej stopy. Wybitny gimnastyk i sześciokrotny medalista olimpijski… z drewnianą nogą. Dwukrotna wicemistrzyni olimpijska w jeździectwie, która potrzebowała asysty drugiej osoby, aby wejść na konia. Przed wami zestawienie czterech niepełnosprawnych sportowców, którzy zostali multimedalistami igrzysk.
Jednoręki bandyta
Potencjał i ambicje medalowe miał już w 1936 roku. Przeszkodziła mu jednak… polityka państwa. Węgry dopuszczały bowiem do startu na igrzyskach wyłącznie sportowców o odpowiednim stopniu wojskowym. A Károly Takács był tylko sierżantem. Wojsko przeklinał pewnie już wtedy. To, co stało się dwa lata później, mogło jednak równie dobrze pozbawić go życia, a już na pewno marzeń sportowych. Podczas jednego ze szkoleń w armii doszło do tragicznego wypadku. Wadliwy granat wybuchł Węgrowi w dłoni, pozbawiając go części prawej ręki. A to właśnie za jej pomocą posługiwał się dotychczas bronią…
Kiedy rok później wziął udział w mistrzostwach Węgier, środowisko strzeleckie było zszokowane. Co on tam robił? Inni zawodnicy myśleli, że przyszedł co najwyżej pooglądać ich zmagania. A on wziął pistolet do lewej dłoni, ustawił się naprzeciwko tarczy i zaczął strzelać. Wygrał z rywalami w cuglach. Jego olimpijskie marzenia po raz kolejny musiały jednak poczekać, tym razem oczywiście z powodu wybuchu drugiej wojny światowej. A że Takács powoli dobijał do trzydziestki, to miał więc pełne prawo bać się o losy swojej kariery.
Minęły lata, konflikt zbrojny w końcu dobiegł końca, a pierwsze od dwunastu lat igrzyska olimpijskie zawędrowały do Londynu. Nie mogło zabraknąć tam niezłomnego Węgra. Z racji, że przepływ informacji w tamtych czasach nie był tak szybki, jak obecnie, znowu spotkał się ze znajomą mu sytuacją. Istne deja vu z mistrzostw kraju. Innym zawodnikom obiło się o uszy, że Takács został pozbawiony prawej ręki, ale nie wiedzieli, że wciąż jest czynnym strzelcem. To byłoby w końcu pozbawione logiki… Tak przynajmniej sądził ówczesny mistrz świata Carlos Enrique Díaz Sáenz Valiente, który zapytał się Węgra: co tu robisz? Ten odpowiedział, że… przyszedł się czegoś nauczyć.
– Wygląda na to, że nauczyłeś się wystarczająco – powiedział mu jakiś czas później Argentyńczyk, który musiał zadowolić się srebrem. Takács sięgnął po upragnione złoto, ale jego ambicje nie zostały zaspokojone. Wystartował również w Helsinkach 1952, ponownie stając na najwyższym stopniu podium. Próbował jeszcze ustrzelić hattricka, ale misja Melbourne nie zakończyła się powodzeniem. Finalnie, jako niemal 50-latek “odwiesił buty na kołku”.
Co pozostawił po sobie Węgier? Wiadomo, medale igrzysk, zainspirowane pokolenia. To jednak nie wszystko. Jego historia stała się bowiem absolutnym hitem w środowisku trenerów motywacyjnych. Trudno się temu dziwić. Mówimy w końcu o człowieku, któremu z życiorysu wypadły trzy igrzyska z rzędu, więc pojechał na czwarte i wygrał złoto. Był jednorękim strzelcem. Pod nogi wpadały mu kolejne kłody, a on je konsekwentnie przeskakiwał.
Sport narodowy
Od zawsze przejawiał spory talent sportowy. Jako dziecko uwielbiał piłkę nożną, grał nawet w lokalnym, węgierskim klubie. W wieku ośmiu lat musiał jednak pożegnać się z karierą piłkarską. Wpadł bowiem pod pociąg, który przejechał mu po lewej stopie. Jak możecie się domyślać, wiele z niej nie zostało, ale młodzieniec mimo to nie stracił chęci do realizowania się w sporcie. Planem B Olivera Halassy’ego (na głównym zdjęciu pierwszy od prawej) okazały się… sporty wodne. Jednak nie tylko pływanie, ale i piłka wodna.
Na tej płaszczyźnie radził sobie znakomicie. Pierwszy medal igrzysk – srebrnego odcienia – zdobył jeszcze jako nastolatek w 1928 roku. Na kolejnych dwóch imprezach sięgał już po złoto. Podczas imprezy w Berlinie w 1936 roku o zwycięstwie zdecydowały jednak detale. Finałowy mecz z Niemcami zakończył się remisem 2:2, a że w tamtym czasach nie stosowano jeszcze rzutów karnych, padło pytanie: co z tym fantem zrobić? Po krótkiej debacie zadecydowano, że zwycięstwo trafi w ręce drużyny, która może pochwalić się lepszą średnią goli. Halassy znowu był złoty.
Piłka wodna jest specyficzną dyscypliną. Zawodnicy trochę pływają, ale również wybijają się w górę i wykonują dynamiczne ruchy nóg podczas każdego zamachu w kierunku bramki, czy podania. Jak to się więc stało, że pozbawiony stopy zawodnik odnosił takie sukcesy? Świadkowie twierdzili, że Węgier dysponował bardzo dobrą kondycją, miał pewny chwyt i mocny rzut, pomagała mu też mocno jego krępa sylwetka.
W pływaniu na igrzyskach nie poszło mu już tak dobre, ale i tak w 1931 roku zdobył mistrzostwo Europy na 1500 metrów stylem dowolnym. Okoliczności tego sukcesu należały do absolutnie wyjątkowych. Po pierwsze, przed wyścigiem nie był wymieniany w gronie faworytów. Za owych uchodzili Francuz Jean Taris oraz Włoch Paolo Costolli, a Halassy pokonał ich mimo tego, że regularnie tracił prowadzenie podczas każdego z nawrotów. Po drugie, zawody miały miejsce na zewnątrz, nie na zamkniętym basenie i zostały sparaliżowane przez zamieć śnieżną.
Ze względu na niepełnosprawność, ominęła go służba wojskowa podczas II Wojny Światowej. Pracował w tamtym czasie jako księgowy. Niecały rok po zakończeniu wojny zginął niedaleko swojego mieszkania w Budapeszcie. Rzekomo został zastrzelony przez sowieckiego żołnierza. Węgierskie media zatuszowały tę zbrodnię, nie podając jej szczegółów. Pewne jest tylko, że Halassy odszedł z tego świata “w tragicznym okolicznościach”. Niektóre źródła mówiły też, że został zamordowany przez Sowietów podczas włamania, tudzież uprowadzenia. Kilka dni po tej tragedii jego żona urodziła ich trzecie dziecko…
Hallasy do dzisiaj pozostaje kultową postacią w swoim kraju. Jest członkiem Pływackiej Galerii Sław, do której dołączył w 1978 roku. W Budapeszcie znajdziemy jego pomnik, natomiast w rodzinnym mieście Węgra powstał ośrodek znany jako “Oliver Halassy Sports Center”.
Figury na koniu
Lis Hartel w jeździe konnej zakochała się jako mała dziewczynka. Pierwsze szlify zbierała u boku swojej matki, a z czasem jej treningiem zajął się Gunnar Andersen. Profesjonalista, dzięki któremu była w stanie rywalizować z najlepszymi jeźdźcami w Danii. W 1943 po raz pierwszy została mistrzynią kraju. Sukces ten powtórzyła rok później. Jej kariera nabierała fantastycznego rozpędu, aż do momentu, kiedy zachorowała na polio. Na dodatek akurat znajdowała się w ciąży. Dziecko na szczęście urodziło się zdrowe, ale Dunka nie zdołała przejść choroby bez szwanku. Straciła władze w dolnej części nóg, mocno osłabiona została też reszta jej kończyn.
Zdecydowała się jednak – mimo przeciwnych rad lekarzy – kontynuować swoją karierę. Od tamtej pory, aby w ogóle wejść na konia, potrzebowała asysty drugiej osoby. Zazwyczaj pomagał jej mąż. Jak możecie się domyślać, na samym początku nawet utrzymanie na siodle stanowiło dla niej wyzwanie. Ale cóż, czucia w nogach odzyskać już nie mogła i była zmuszona wyczuć konia od zera. Sterowała nim niemal bez pomocy mięśni nóg, a i tak po pewnym czasie jeździła równie sprawnie, jak przed chorobą. Na igrzyska w Londynie jednak nie pojechała. Prawo startu w tej dyscyplinie mieli wtedy bowiem wyłącznie mężczyźni.
Regulamin uległ zmianie w Helsinkach. Hartel zdobyła wtedy swój pierwszy srebrny medal igrzysk. Do historii przeszła scena, kiedy to złoty medalista – Henrim Saint Cyr tuż po ogłoszeniu wyników wziął Dunkę na ręce i przetransportował ją w kierunku podium. Kolejny krążek, również srebrny dołożyła podczas imprezy w Melbourne. Co ciekawe, olimpijskie zawody jeździeckie obywały się wtedy nie Australii, a w… Sztokholmie.
Hartel została pierwszą kobiecą medalistką olimpijską w jeździectwie, jak i również pierwszą zawodniczką, która stanęła na podium w konkurencji angażującej do startu obie płcie. W czasie swojej świetności zbierała też laury na własnym podwórku, dokładając kolejne cztery tytuły Danii.
Po zakończeniu kariery zajęła się działalnością charytatywną. Zbierała pieniądze na rzecz osób poszkodowanych przez polio, wspomagała organizacje noszące pomoc niepełnosprawnym sportowcom. Za swoje największe osiągnięcie uważa jednak otwarcie pierwszego Centrum Terapeutycznej Jazdy w Europie. Zmarła w 2009 roku w wieku 87 lat w rodzinnej Kopenhadze. W Danii zyskała status legendy i bądźmy pewni, że pozostanie nią na zawsze.
Prekursor
To historia o niemieckim emigrancie, żyjącym w Stanach Zjednoczonych. George Eyser od lat młodości poruszał się przy pomocy drewnianej protezy, którą miał zamontowaną w miejscu jednej z nóg. Wszystko na skutek wypadku, jakiego doznał jeszcze przed przeprowadzką za ocean. Lata później był już znany jako sześciokrotny medalista olimpijski. Wszystkie te krążki uzbierał w ciągu… jednego dnia.
Dokładnie, obudził się, a kilka godzin później wziął udział w pierwszych zawodach. Potem w kolejnych, jeszcze kolejnych, i tak do sześciu. Wszystko wydarzyło się podczas igrzysk olimpijskich w St. Louis w 1904 roku. Wiele konkurencji, które uprawiał, odeszło już dawno w zapomnienie. Najlepszy okazał się w ćwiczeniach na poręczach, skoku przez konia wzdłuż oraz wspinaczce po linie. Drugie miejsce zajął w czworoboju oraz skoku przez konia wszerz. Dołożył też jeden brązowy krążek w ćwiczeniach na drążku.
To jeden wspaniały dzień z życia człowieka, który prawdopodobnie prowadził się bardzo spokojne. Ale możemy tylko spekulować, bo o tym dżentelmenie wiadomo naprawdę niewiele. Zacznijmy od pewników: pracował jako bibliotekarz. Po imprezie w St. Louis odniósł jeszcze kilka sukcesów, wygrywając międzynarodowe zawody w Niemczech w 1908 roku i amerykańskie w 1909 roku.
Następnie słuch po nim zaginął. Zmarł jako 48-latek w 1919 roku w Denver. Przyczyna śmierci? Pozostaje zagadką. Gdzie został pochowany? Czy kiedykolwiek wziął ślub, miał dzieci albo rodzeństwo? Co stało się z jego medalami olimpijskimi? Wszystko jest owiane mgłą, historycy nie potrafili się do niczego dogrzebać.
Na kartach historii i tak się jednak zapisał. I to złotymi zgłoskami. Do 2008 roku był jedyną osobą z protezą, która wzięła udział w igrzyskach olimpijskich. Dopiero w 2008 roku dołączyła do niego Natalia Du Puit, pływaczka z Republiki Południowej Afryki. Kolejny był natomiast Oscar Pistorius. To już postać słynna na cały świat. Szkoda, że inni olimpijczycy, którzy równie spektakularnie przezwyciężyli niepełnosprawność, nie mogą pochwalić się tym samym.
KACPER MARCINIAK
Fot. wikimedia