Brązowy medal, który smakuje gorzko. Polscy siatkarze ograli Serbię

Brązowy medal, który smakuje gorzko. Polscy siatkarze ograli Serbię

Polscy siatkarze zakończyli swoją przygodę na mistrzostwach Europy. Napędzani dopingiem kibiców w hali w Katowicach rozprawili się ze – słabo wyglądającymi – Serbami. Wynik mówi za siebie – biało-czerwonym do zwycięstwa wystarczyły trzy sety, nie miała miejsca nawet gra na przewagi (25:22, 25:16, 25:22). Powiedzmy, że brąz dużej imprezy to zawsze coś. Ale czy drużyna nazywana najlepszą na świecie, mająca też najlepszego siatkarza globu, powinna być zaspokojona trzecim miejscem na europejskim czempionacie? Odpowiedź znamy dobrze.

Misja zakończyła się porażką. Już wczoraj. Nie ma co ukrywać  – nikt nie liczył przed rozpoczęciem ME na brązowy krążek. Medal był wręcz obowiązkiem, tym bardziej, że Polacy grali przed własną publicznością. Po plamie na igrzyskach, mieli jednak walczyć o złoto. Więc nawet jeśli tego, co stało się wczoraj, wymazać się już nie dało, ekipa Vitala Heynena wiedziała, co ma zrobić. Po raz drugi w mistrzostwach Europy pokonać Serbów.

Kochan show

Przyzwyczailiśmy się już, że pierwsze sety polskim siatkarzom zazwyczaj wychodzą świetnie. Tak było w półfinale ze Słowenią, tak było też z Rosją, której nie daliśmy zdobyć nawet piętnastu punktów. Spodziewaliśmy się zatem dzisiaj dobrego wejścia w mecz Polaków. I faktycznie – grali nieźle. Serbowie jednak też – przynajmniej początkowo – stawali na wysokości zadania. Przez co wynik długo oscylował wokół remisu. W końcówce to jednak biało-czerwoni mieli więcej jakości siatkarskiej. Byli skuteczniejsi w kontrach, a decydujący okazał się też punkt z serwisu Kuby Kochanowskiego – który dał nam przewagę czterech punktów, 23:19. Rywale nie zdołali już wrócić do gry, przegrali 22:25.

Pamiętaliśmy jednak, co stało się wczoraj – Słoweńców porażka w pierwszej partii w ogóle nie zniechęciła. Można było mieć zatem obawy, że Serbowie też podniosą swój poziom gry. Ale wcale tego nie zrobili – wręcz przeciwnie, blok w ich ekipie kompletnie nie funkcjonował (mimo takich postaci na parkiecie jak Srecko Lisinac czy Marko Podrascanin), a Uros Kovacevic był raz po raz zatrzymywany przez “biało-czerwony” mur. Bezcenny okazywał się Piotr Nowakowski, który naprawdę dał się we znaki liderowi Serbów.

Jak już jesteśmy przy polskich środkowych, to musimy raz jeszcze napisać jedno nazwisko – znakomicie grał Jakub Kochanowski. To przy jego serwisie Polacy zbudowali sporą przewagę. Kiedy wreszcie się pomylił, posyłając piłkę w aut, polski zespół prowadził już 11:6. W dalszych akcjach przewaga rosła i rosła, aż Vital Heynen postanowił dać szansę do pokazania się rezerwowym. Na parkiecie pojawił się choćby Tomasz Fornal. A decydujący atak w partii wyprowadził Łukasz Kaczmarek. Spodek świętował – drugiego seta nasza reprezentacja wygrała 25:16. Brązowy medal był naprawdę blisko.

Ostatni krok

Gra Polaków wciąż wyglądała bardzo dobre. Pojawiały się miłe, dodające optymizmu obrazki – jak pojedynczy blok Kubiaka na Aleksandrze Anastasijevicu. Przewaga Polaków kręciła się wokół dwóch punktów, ale Serbowie jakoś zdołali doprowadzić do remisu (16:16). W kolejnych akcjach jednak nasi siatkarze stanęli na wysokości zadania. W swoim stylu, mocnymi atakami punkty zdobywał Leon. A potem dwa asy z rzędu posłał Mateusz Bieniek. Dzięki polskiemu środkowemu prowadziliśmy 21:17.

Nasi rywale jeszcze powalczyli. Ale cudów nie zdziałali. Przy stanie 24:22 biało-czerwoni mieli piłkę meczową. Po długiej akcji ostatni, decydujący punkt zdobył Michał Kubiak. Stało się zatem to, na co czekaliśmy – polska reprezentacja sięgnęła po medal. No ale niestety – brązowy.

Minimum oczekiwań

Czy powinniśmy się z tego krążka cieszyć? Na parkiecie czy trybunach w Spodku nie było wątpliwości. Zapanowała euforia. Może zdecydowanie mniejsza, niż ta, która miałaby miejsce po zdobyciu złota, ale jednak – euforia. Siatkarzy widocznie wygrana z Serbami uspokoiła. Skończenie zarówno igrzysk, jak i mistrzostw Europy bez medalu byłoby katastrofą. Pytanie brzmi: czy brak złota, a nawet srebra w obu tych imprezach, biorąc pod uwagę oczekiwania, też nią nie jest?

Naszym zdaniem – jest. I jasne, medal zawsze jest spoko. Przegraliśmy jednak dwa mecze – z Francuzami w Tokio i ze Słoweńcami w Katowicach – w których sami zawaliliśmy sprawę. Dwukrotnie zamknęliśmy sobie drogę do sukcesu. Bo jednak brązowy medal mistrzostw Europy, pamiętając o sile naszej kadry – zdaniem ekspertów najmocniejszej na świecie, w której gra najlepszy siatkarz świata – to nie sukces, to po prostu minimum oczekiwań. Dzisiejszy mecz zresztą pokazał nam, na co stać naszą kadrę.

Gdy gra najlepiej, powinna pokonać każdego. Niestety, dwukrotnie w najważniejszych momentach tak nie zagrała. Powiedzmy sobie wprost: na igrzyskach i w półfinale ME po prostu sprawę nasi siatkarze zawalili. Dziś starali się to tylko, choćby w drobnej części, naprawić. To im się udało, ale nie zmienia to faktu, że przed tym sezonem liczyliśmy na dużo, dużo więcej.

Fot. Newspix.pl


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez