Bosek: Na ten sukces czekaliśmy zdecydowanie za długo

Bosek: Na ten sukces czekaliśmy zdecydowanie za długo

W 1978 roku wraz z Płomieniem Milowice zdobył Puchar Europy Mistrzów Krajowych. Wczoraj do tego sukcesu nawiązała Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Z Ryszardem Boskiem, mistrzem olimpijskim w siatkówce z Montrealu, rozmawialiśmy o sobotnim finale Ligi Mistrzów, ale także przyszłości Nikoli Grbicia czy też tym, jak polski zespół poradzi sobie z odejściem paru kluczowych zawodników.

KACPER MARCINIAK: Ireneusz Kłos w rozmowie z nami mówił o zespołowości, ale też chwalił środkowych. Wielu podkreślało rolę Olka Śliwki, który zresztą został uznany MVP spotkania. Tak już na chłodno – kto według pana był bohaterem numer jeden finału Ligi Mistrzów?

RYSZARD BOSEK: Również wskazałbym na zespołowość. Zawsze jest jeden zawodnik, który się wyróżnia i w dużym stopniu przykłada rękę do sukcesu. Ale w tym meczu, jak i w przekroju całego sezonu, ZAKSA była prawdziwym zespołem. Nie byłoby tego zwycięstwa, gdyby kędzierzynianie nie uwierzyli, że mogą wygrać z tak mocną drużyną jak Trentino. A potem nie wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności.

Czterdzieści trzy lata musieliśmy czekać, aż ktoś powtórzy sukces Płomienia Milowice. Miał pan kiedyś wrażenie, że nad polskimi zespołami ciążyła klątwa?

Może nie klątwa – zawsze wyglądało to tak, że Włosi i Rosjanie byli najmocniejsi. W porównaniu do czasów, kiedy polskie zespoły przegrywały w półfinałach czy finałach, zmieniło się to, że już nie ma Final Four. Tym razem należało więc wygrać jeden mecz. Na pewno czekaliśmy na zwycięstwo w Lidze Mistrzów zdecydowanie zbyt długo jak na siłę polskiej siatkówki.

Reprezentacja wygrała mistrzostwa świata, Ligę Światową, mistrzostwa Europy, jestem pewien, że w tym roku wygra igrzyska. A klubom cały czas czegoś brakowało. Teraz się wreszcie udało. Wiadomo, że lepiej byłoby, gdyby polski zespół zdobywał Ligę Mistrzów co dwa lata. Pieniądze jednak mają znaczenie. Bogatsze kluby mogą zatrudniać wielkich zawodników. Tym bardziej należy docenić sukces ZAKSY, że jako klub z mniejszej ligi, wygrała to trofeum. Taki jest właśnie urok sportu.

To niesamowite, ale cały czas mówimy o zespole, z którego za moment odejdzie paru kluczowych zawodników. 

To nie pierwszy taki przypadek. We wszystkich dyscyplinach dzieje się tak, że sukces nie gwarantuje zatrzymania każdego zawodnika. Siła pieniądza. Kiedyś było większe przywiązanie do barw klubów, ale jednak należy zrozumieć siatkarzy. Oni kiedyś skończą karierę i będą chcieli mieć wtedy jak najlepszą sytuację finansową. Każdy, kto uprawia sport, ma problem, aby w tym samym czasie rozwijać się akademicko. Musi skupiać się na robieniu wyników, a przy tym gromadzić i oszczędzać pieniądze.

Jest pan w stanie uwierzyć w scenariusz, w którym Nikola Grbić również opuści ZAKSĘ, mimo tego, że parę miesięcy temu przedłużył kontrakt?

Z tego, co wiem, Perugia się o niego starała. A ten sukces jeszcze upewnił właściciela klubu w tym, że Grbić byłby dla nich dobrym trenerem. Z perspektywy Serba: wygrał, co miał wygrać, ale zawsze może wygrać więcej. To jest część zawodu. Może więc – niestety dla polskiego zespołu – odejdzie. ZAKSA podniosła swoją renomę, ale to samo można powiedzieć o trenerze.

Gdyby ZAKSA przegrała w finale, wciąż miałby coś do udowodnienia. Teraz jednak znalazł się na szczycie, przez co łatwiej mu patrzeć w innym kierunku.

Gdyby sięgnął po mistrzostwo Polski, wyglądałoby to inaczej. Polska liga nie jest słaba, ale zdobywając Ligę Mistrzów, podskoczył o parę poziomów w trenerskiej hierarchii.

Wczoraj miał miejsce ostatni mecz Benjamina Toniuttiego dla ZAKSY. Według wielu – najważniejszego zawodnika tego zespołu.

Nigdy nie wierzę w mówienie, że jakiś zawodnik jest niezbędny, albo nie da się go zastąpić. Zawodnik jest częścią zespołu i ma dać z siebie więcej w momentach, kiedy może to zrobić. Zawsze jeden przyjmuje, drugi wystawia, trzeci atakuje, niektórzy blokują. Wiadomo, że indywidualności w poszczególnych meczach przeważają. Ale to nie tak, że bez Toniuttiego nie da się wygrywać.

Nowy rozgrywający będzie musiał prezentować choć trochę zbliżony styl do Toniuttiego? Bo jednak wszyscy zawodnicy kędzierzynian przywykli do tego, jak grał Francuz. 

To zadanie trenera, aby przeanalizować dobre strony zawodników i ułożyć wokół nich system gry w ataku. Oczywiście, rozgrywający jest ważnym elementem tego systemu, ale nie można – przykładowo – mówić mu, żeby wystawiał piłki “pod sufit”, kiedy on tego nie umie. Kluby starają się dobrać rozgrywającego, który będzie pasował do zespołu, ale też nie można mu w pełni narzucić, jak ma grać.

ZAKSA poradzi sobie po kadrowej rewolucji?

Bez dwóch zdań będą jakieś kłopoty. Szczególnie na początku sezonu. Ale też przyjdą nowi zawodnicy. Jeśli Grbić zostanie, to jest to na tyle rozsądny człowiek, że ZAKSA nie zatonie. Z drugiej strony trzeba też pamiętać, że Kochanowski, Zatorski czy Toniutti nie wyjadą gdzieś daleko, tylko zostaną w Polsce. Zespół z Kędzierzyna więc nie tylko się osłabi, ale wzmocni swoich rywali.

To, jak ZAKSA była budowana, powinno stanowić przykład dla polskich zespołów? Małe zmiany w okienku transferowym, bez większych rewolucji?

Na pewno tak, choć nie każdy ma też taką możliwość. Podstawą jest pewność budżetowa. Jak budżet jest niepewny, to nie ma możliwości, aby stworzyć drużynę, bo ci lepsi zawodnicy pouciekają. Jednak szastanie pieniędzmi i kupienie dziesięciu reprezentantów, też się nie sprawdza. Model, w którym przez parę lat buduje się zespół, stopniowo dobierając zawodników, jest zatem najlepszy. Nie ulega wątpliwości.

Paru zawodników odejdzie, ale wygląda na to, że ZAKSA zatrzyma Olka Śliwkę i Kamila Semeniuka. Trudno sobie panu wyobrazić, aby w kadrze na igrzyska zabrakło choć jednego z tej dwójki?

Jestem sobie w stanie wyobrazić, bo jednak koniec końców za takie decyzje odpowiada trener. Ci zawodnicy, którzy zostali przez niego przetestowani, mają przewagę. Spójrzmy na to tak, że ZAKSA na początku sezonu na pewno nie zakładała, że wygra Ligę Mistrzów. W reprezentacji natomiast celujemy bardzo wysoko. Odpowiedzialność jest znacznie większa, Vital Heynen musi stworzyć taki zespół, który zdobędzie medal. Semeniuk pokazał się ze świetnej strony, ale miał też gorsze momenty. Do tego ma mniejsze doświadczenie od kolegów z reprezentacji. Zobaczymy zatem, co zrobi trener.

ROZMAWIAŁ KACPER MARCINIAK

Fot. Newspix.pl


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez