Tego dżentelmena wszyscy polscy kibice siatkówki znają doskonale. I choć zazwyczaj nie pałają do niego specjalną sympatią, trudno odmówić mu osiągnięć. Władimir Alekno zapracował sobie na miano najlepszego trenera tej dyscypliny ostatnich lat. Wygrywał z kadrą Rosji, wygrywał z Zenitem Kazań, a niegdyś nawet z Dinamem Moskwa czy francuskim Tours VB. Jego nowy przystanek będzie jednak inny niż wszystkie poprzednie. Rosjanin obejmie reprezentację Iranu, grupowego rywala Polski podczas igrzysk w Tokio. Czego możemy się po tej współpracy spodziewać?
Gigant – w przenośni i dosłownie
To on odpowiada za potwora, który w minionej dekadzie zdominował Stary Kontynent, wygrywając pięć razy Ligę Mistrzów. To on jest jednym z dwóch głównych bohaterów jednego z najsłynniejszych meczów w historii siatkówki, w którym Rosja prowadzona przez przestawionego na atak Dmitrija Muserskiego odrobiła straty i pokonała Brazylię w finale igrzysk. Tak naprawdę jedyne, co można mu zarzucić, to brak sukcesu w siatkarskim mundialu (nigdy nie sięgnął po krążek), a także brak złotego medalu mistrzostwach Europy (bo srebro ma).
Co jest również warte podkreślenia – Alekno bez problemu łączył funkcję trenera reprezentacji i klubu. Nie jest to co prawda niespotykane w świecie siatkówki, bo choćby Vital Heynen również działa w ten sposób, ale Rosjanin robił to przez lata. Teraz znowu wróci do takiej formy pracy.
Oficjalnie szkoleniowcem kadry Iranu co prawda jeszcze nie został – ale podobno to kwestia dni. Sekretarz generalny irańskiej federacji ogłosił bowiem na łamach prasy, że wszystko jest z trenerem dogadane. I lada moment powinien objąć nowe stanowisko.
Skąd ten pomysł?
Rosjanin i Bliski Wschód – to na pierwszy rzut oka dziwne połączenie, ale tylko pozornie. Kadra Iranu od dawna lubuje się bowiem w zatrudnianiu zagranicznych trenerów. Dość powiedzieć, że wśród jej ostatnich ośmiu szkoleniowców znajdziemy czterech Serbów, dwóch Argentyńczyków, Koreańczyka i tylko jednego Irańczyka – Hosseina Maadaniego (pracował w latach 2008-2010). Pierwszy trener z obcego kraju znalazł zaś zatrudnienie w tej reprezentacji już w… 1970 roku. Mowa o Czechu Miloslavie Ejemie.
Dodajmy do tego fakt, że niektórzy irańscy siatkarzy występują (albo występowali) w Europie czy Azji i wyjdzie nam, że mówimy o bardziej globalnym zespole, niż może się wydawać. Jasne, że Alekno dostrzeże różnicę w kulturze czy prowadzeniu się swoich nowych podopiecznych. Ale ani on nie powinien czuć się specjalnie nieswojo, ani nikt nie będzie traktował go jako przybysza z kosmosu.
Możemy sobie jednak zadać pytanie – co skusiło Aleknę do podjęcia tego wyzwania? W końcu na co dzień trenuje Zenit Kazań, obowiązków mu nie brakuje, a reprezentacyjnie może czuć się spełniony (mimo wspomnianego braku sukcesów na mistrzostwach świata). Ktoś może powiedzieć: kwestie finansowe. Rosjanin swoje już zarobił, ale nie szkodzi, żeby zarobił więcej. – Apetyt rośnie w miarę jedzenia – mówi nam Ireneusz Kłos, wielokrotny reprezentant Polski i były trener reprezentacji Polski kobiet. – Jak leży przed tobą kontrakt, na którym znajduje się sześć zer, to trudno powiedzieć “nie”. Nawet jak Alekno się nie spodoba ten kierunek i będzie trenował Iran przez rok, to i tak sporo zarobi.
Z drugiej strony: Zenit to prawdziwy potentat, który jest zapewne w stanie płacić Aleknie więcej, niż dostanie w irańskiej kadrze. Do tego nie możemy zapominać o charakterze rosyjskiego szkoleniowca. To prawdziwy pasjonat siatkówki. W wywiadach nieraz wspominał, że ten sport to dla niego narkotyk. Jest uzależniony od sukcesów i bardzo przeżywa, jeśli ich nie odnosi. Dla kogoś takiego praca w Iranie może być po prostu ciekawym, ekscytującym wyzwaniem.
Sami Irańczycy liczą, że trener tego formatu doprowadzi ich do upragnionych sukcesów. Bo w ostatnich latach bywało z tym różnie. Puchar Świata 2019? Dopiero 8. miejsce. Liga Narodów 2019? 5. miejsce. Mistrzostwa Świata 2018? 13. miejsce. Liga Światowa 2018? 8. miejsce. Sami widzicie.
A dużych ambicji im przecież nie brakuje, co podkreśla w rozmowie z nami Ryszard Bosek, wielokrotny reprezentant Polski i mistrz olimpijski z Montrealu: – Chwała Iranowi za to, że kultywują siatkówkę, że jest u nich popularna. Od dłuższego czasu dobijają się, żeby zajmować jakieś medalowe pozycje, ale perspektyw na to ostatnio nie było widać. Alekno widocznie przeanalizował, że ma szanse zrobić jakiś wynik. Wiadomo, to trener z takiej półki, że celuje tylko wysoko.
Zespół z charakterem
Niezliczone spięcia pod siatką, zaciekłe pięciosetowe mecze, a także słynna afera z Michałem Kubiakiem w roli głównej – mało który zespół w ciągu ostatnich lat wzbudzał wśród fanów polskiej siatkówki, jak i samych reprezentantów równie mieszane uczucia, co ekipa Iranu. O tym, jak krewcy i specyficzni są to zawodnicy, przekonywaliśmy się wiele razy. Mówi się jednak, że irańscy siatkarze są nie tylko trudni w obyciu na parkiecie, ale i poza nim.
– Z tego, co słyszałem, jest to dość trudne środowisko, bo trzeba odpowiednio postępować z zawodnikami – mówi Ryszard Bosek. – Mają dość niezależny charakter i kiedy są razem, mogą stanowić trudną grupę. Ale może właśnie potrzebują autorytetu i na tym była oparta decyzja irańskiej federacji? Żeby zatrudnić twardego człowieka, o mocnym charakterze. Ta kadra ma jednak na pewno nieco inną mentalność od większości zespołów.
Podobne zdanie o zawodnikach Iranu ma Ireneusz Kłos: – Ciężko się pracuje obcokrajowcom w tym kraju, wiadomo, jak tamtejsi zawodnicy reagują na różne restrykcje. Niektórzy – tak myślę – uważają się za wielkie gwiazdy siatkówki i to nieraz widać na boisku. Łatwo tracą nerwy, zdarza im się przez to oddawać punkty. Ale z drugiej strony: Alekno jest trenerem, który potrafi trzymać niesfornych chłopaków krótko. Zobaczymy tylko, czy to mu się uda na terenie Iranu.
Siłę charakteru trenera Zenitu podkreślał też występujący w tym klubie Bartosz Bednorz: – Na pewno jest twarda ręka. Jeśli chodzi o Rosjan, to nie ma zmiłuj się. Do nas (obcokrajowców – przyp.red) ma trochę inne podejście, jesteśmy inaczej traktowani. Czasem masz wrażenie, że siedzi spokojnie, ale jak wybuchnie, to modlisz się, żeby nie chodziło o ciebie – mówił w programie “Prawda Siatki”.
Dobrą informacją dla Rosjanina jest to, że w kadrze Iranu wciąż występuje 35-letni rozgrywający Sa’id Maruf. Czyli zawodnik, którego zna doskonale. Panowie trafili na siebie w Zenicie Kazań i wspólnie sięgnęli po Ligę Mistrzów w 2015 roku, po czym Irańczyk zmienił barwy klubowe, wracając do rodzimej ligi. – Pamiętam jego okres w Zenicie. Akurat niezbyt sobie radził. Lepiej mu się wiedzie jednak w reprezentacji. Irańczycy znają się ze sobą jak łyse konie i grają w zasadzie w ciemno. W klubie rosyjskim tak to nie wyglądało, ale oczywiście Alekno zdążył się z nim poznać. Będzie mu dzięki temu pewnie łatwiej dotrzeć do zespołu – mówi Kłos.
Kto zresztą wie – może Alekno trafił do Iranu w dużej mierze za rekomendację swojego byłego siatkarza? Albo inaczej – Rosjanin dał się przekonać do objęcia nowych sterów właśnie za sprawą Marufa? Na pewno obecność tego zawodnika mu nie zaszkodzi – przynajmniej w kwestii początkowej aklimatyzacji.
Alekno przez większość roku będzie jednak przebywał w Rosji. Jak wspominaliśmy – praca w klubie i kadrze to dla niego nie problem. Ale z drugiej strony – co innego trenować zespół z ligi, z której pochodzą niemal wszyscy kadrowicze, a co innego opierać się wyłącznie na nagraniach i meczach w telewizji. Oczywiście nie wszyscy reprezentanci Iranu grają w swojej lidze, ale większość tak. Nie mówiąc nawet o innej kwestii: – Na pewno będzie otrzymywał nagrania meczów ligowych, co otworzy mu drogę do zauważania i powoływania jakiś nowych twarzy. Ale w porównaniu do czasów, kiedy pracował w kadrze Rosji, ciężko będzie mu mieć oko na wszystkich siatkarzy, przede wszystkim tych perspektywicznych.
Pamiętajmy, że choćby Vital Heynen, który jest trenerem włoskiej Perugii, mija się na europejskich parkietach z polskimi zawodnikami (jednego nawet trenuje). Co prawda ostatnio trochę rzadziej, bo Bartosz Bednorz, Bartosz Kurek i Mateusz Bieniek zmienili barwy, ale musimy też wziąć pod uwagę Ligę Mistrzów. Czy to, że z Perugii do Polski jest bliżej niż z Kazania do Iranu. Choć w gruncie rzeczy – czy w obecnych czasach to jakaś przeszkoda?
– Przy dzisiejszych środkach komunikacji kontakt nie będzie problemem – zauważa Bosek. – Popatrzmy na Bartka Kurka, który pokazywał (na Instagramie przyp-red), jak robić siłę i chwalił sobie współpracę ze swoim trenerem przygotowania fizycznego. A przecież jeden mieszka w Japonii, a drugi w Gdańsku. Myślę, że Alekno czy jego asystenci mogą podpatrywać reprezentantów Iranu indywidualnie na podobnej zasadzie. Nowe środki technologiczne będą bardzo pomocne.
Szczególnie że w czasach pandemii nadzorowanie treningów, przeprowadzanie wszelkiego rodzaju zebrań i narad za pomocą internetu, weszło w nawyk. To nie tak, że Alekno przyleci do Iranu i będzie się upewniał, czy dobrze zapamiętał poszczególnego zawodnika.
Mamy się czego bać?
Jednego z najlepszych trenerów w historii siatkówki skreślać po prostu nie wypada, szczególnie kiedy otrzymuje niezły materiał do pracy. Atmosfera w drużynie, znalezienie wspólnego języka, śledzenie postępów graczy – te wszystkie kwestie mogą budzić wątpliwości. Ale rosyjsko-irański romans i tak ma prawo wypalić. Zadajmy sobie zatem pytanie, czy nasi odwieczni rywale mogą napsuć nam krwi?
– Reprezentacja Iranu zawsze była dla nas niewygodna. I to niezależnie od tego, kto ją prowadził – uważa Kłos. – Trudno powiedzieć, dlaczego – może taka specyfika tego zespołu? Ale już na ostatnich dużych imprezach pokazaliśmy, że możemy ich pokonać. Rola trenera Aleksy nie musi być wcale taka wielka – moim zdaniem wszystko zależy od naszych zawodników. Wiemy, jaka jest moc polskiego zespołu.
Cóż, choć życie sportowe uczy pokory, to nie możemy też być zbyt skromni. Powiedzmy sobie to głośno: potencjał polskiego zespołu faktycznie jest olbrzymi. Niewykluczone zatem, że nawet kiedy Iran na igrzyskach olimpijskich zjawi się w dobrej formie, my będziemy po prostu grać jeszcze lepiej. – Jeśli oni zaufają trenerowi, to na pewno staną się groźniejszym zespołem. Ale wątpię, czy będą w stanie ograć naszą reprezentację. Mamy kadrę, która – z mojego punktu widzenia – jest najlepsza na świecie. I musiałoby się coś zawalić, żeby Iran był dla nas zagrożeniem. Nie można ich oczywiście lekceważyć, ale na ten moment są to dwa różne zespoły – dodaje Bosek.
Jedno jest pewne: współpraca Władimira Alekny z reprezentacją Iranu może budzić emocje i ciekawić. Z czysto sportowego punktu widzenia, już nawet zapominając o tym, że mówimy o naszych przyszłych rywalach. Będziemy zatem może nie kibicować, ale śledzić poczynania rosyjskiego szkoleniowca. Jesteśmy jednak pełni wiary, że podczas turnieju w Japonii jego ekipa rozbije się o polski mur.
KACPER MARCINIAK
Fot. Newspix.pl
XD, jaki Mateusz Kubiak – proszę poprawić na BIENIEK